Dyrektorka



               
                Po włączeniu laptopa, poszłam zaparzyć sobie herbaty. Miałam zamiar napisać kolejny rozdział, ale jak wiadomo – trzeba sobie jakoś umilić czas. Dlatego wracając, chwyciłam paczkę ciasteczek z kawałkami czekolady. Zasiadłam przed biurkiem i otworzyłam już zaczęty tekst. W pewnym momencie kątem oka ujrzałam jakiś oślepiający błysk, a potem głuchy huk i jęki.
               - Łapo, kretynie, złaź ze mnie! – warknął jakiś głos.
               Gwałtownie się odwróciłam i wstałam. To, co zobaczyłam dosłownie mnie zamurowało. Przede mną na podłodze leżało czterech chłopaków, którzy ze śmiesznymi minami próbowali uwolnić się ze swoich objęć. Na samym dole leżał czarnowłosy rozczochraniec z okrągłymi okularami, który przeklinając próbował zwalić swoich kumpli. Na nim znajdował się przystojny chłopak o włosach takiego samego koloru jak jego kolega poniżej. Grzywka opadała mu nonszalancko na czoło, a końcówki podwijały się nad ramionami. Jako jedyny prawie płakał ze śmiechu.
               Kiedy podniosłam wzrok nieco wyżej ujrzałam blondyna z bliznami na twarzy, a na nim leżał grubawy chłopak o mysich włosach.
               - Peter, zejdź, bo mnie dusisz – powiedział jasnowłosy, a kiedy udało mu się zepchnąć kolegę, z tryumfalnym uśmiechem wstał i pomógł pozostałym.
               To byli Huncwoci. Co prawda wciąż nie mogłam w to uwierzyć, ale podświadomość podpowiadała mi, że to dzieje się na serio. Cała czwórka spojrzała na mnie. Przez chwilę stali zmieszani, ale w końcu James uśmiechnął się szeroko, po czym poczochrał sobie włosy. Zaśmiałam się cicho.
               - Jak wy się tu znaleźliście?  - spytałam, podnosząc brwi do góry.
               - A no wiesz… - zaczął Syriusz, po czym walnął się na moje łóżko. Wywróciłam oczami – Tajemnica Huncwotów!
               Z nadzieję spojrzałam na Remusa.
               - James z jakiegoś bliżej nieznanego mi źródła dowiedział się, że istnieje ktoś, kto w tym opowiadaniu kieruje naszym życiem, a że jest wkurzony…  - odchrząknął – no, bo wiesz. Zgubił swoje ulubione bokserki w kolorowe znicze…
               - Gdzie one są?! – krzyknął Potter, celując we mnie różdżką. Ja jednak, widząc jego minę, wybuchłam niepohamowanym śmiechem.  – Co w tym takiego śmiesznego? Nie śmiej się! To nie jest śmieszne! To jest tragedia! Łapo, zrób coś!
               - Fajny pokój – odparł zaciekawiony Black, rozglądając się po pomieszczeniu. – Na Merlina, czemu tu jest tyle motylków?!
               - Bo dzielę ten pokój razem z siostrą – odpowiedziałam, kiedy udało mi się uspokoić. – A twoje bokserki są najprawdopodobniej u Lily – dodałam, siadając na krześle i częstując chłopaków ciasteczkami.
               Pozostali opadli na łóżko obok Syriusza.
               - Jak to u Lily? – spytał zaskoczony Rogacz.
               - Nie wiem, czy wiesz, ale ostatnio dziewczyny miały babski wieczór i grały w butelkę. Alison dała jej takie zadanie, aby poszła do waszego dormitorium i zwinęła ci twoje ulubione bokserki – odparłam, wzruszając ramionami.
               James uśmiechnął się szeroko. Widocznie w jego głowie zaczął tworzyć się już pewien plan. Zapewne będzie ciekawie.
           - Więc, oprócz bokserek macie do mnie jeszcze jakąś sprawę? – spytałam po chwili.
               - Ogólnie to chcieliśmy cię poznać – odpowiedział nieśmiało Peter.
               Podniosłam brwi do góry.
               - Taki mały wywiadzik. – Syriusz uśmiechnął się zawadiacko.
               - A więc, masz siostrę, tak? – zaczął James.
             - Uh, jest młodsza ode mnie. Diabeł wcielony. No i mam też młodszego brata. – Wywróciłam oczami.
              - Jakie jest twoje prawdziwe imię? – spytał Remus z zainteresowaniem spoglądając na półkę pełną przeróżnych książek.
               - Patrycja.
               - Super. Nie wiem, czy wiesz, ale uwielbiam Patrycje. Oczywiście nie tak jak Lily, ale lubię – oświadczył James, szczerząc się.
               Zmierzyłam go rozbawionym spojrzeniem.
               - Czego chcesz? – Podniosłam brwi do góry.
               - Kiedy Lily się ze mną umówi? – spytał, robiąc niemal błagalną minę.
               - Nie mogę ci tego zdradzić. Przykro mi, ale to musi pozostać tajemnicą – odparłam.
               - Ale umówi się?
               - Być może – powiedziałam tajemniczo. – No, to wracamy do wywiadu?
               - Lubisz czytać? Jak się uczysz? – Remus podszedł w końcu do tej półki i wyjął książkę Andy’ego McDermott’a „Łowcy Atlantydy”.
               Zastanowiłam się przez chwilę.
               - Oczywiście, że lubię czytać! Ja to uwielbiam! A co do nauki… Hmm, nie uczę się wybitnie dobrze, ale podejrzewam, że nie jest źle.
               - Rogasiu, trzeba ją nawrócić zanim te papierowe potwory ją zjedzą! – szepnął konspiracyjnie Black, na co James pokiwał gorliwie głową.
               - Kiedy zaczęłaś pisać? – Zerknęłam na Petera, który bez pohamowań wcinał ciasteczka.
               - W wieku dziesięciu lat. Wtedy właśnie stwierdziłam, że muszę dać upust mojej wyobraźni. Hmm, chcecie czegoś do picia, albo więcej ciastek?
               Uśmiechnęli się, co odebrałam za potwierdzenie. Więc wstałam i poszłam po szklanki, sok jabłkowy i kolejną paczkę ciasteczek. Kiedy wróciłam do pokoju, mimowolnie się zaśmiałam.
               - Spójrzcie, jaki fajny pluszak, albo… Na Merlina, jaka wielka lalka! – krzyknął zafascynowany James.
               - Cholera jasna, co to jest za ustrojstwo?! – warknął Black, oglądając z każdej strony mojego laptopa.
               - Chłopaki, spójrzcie, jakie fajne majtki!
               Ściągnęłam brwi, po czym przeniosłam swój wzrok na Petera, który trzymał w dłoni moje czarne, koronkowe majtki. Wparowałam do środka, szybko odstawiłam jedzenie i zabrałam Glizdogonowi moją bieliznę, którą schowałam.
               - No proszę, proszę – zacmokał Black, po czym przybił piątkę z Peterem. Ja z kolei trzasnęłam obu w tył głowy. – Au!
               - Należało się wam – mruknęłam, z powrotem siadając na krześle. – No więc… James, proszę cię, zostaw tę lalkę i nie zmieniaj jej fryzury, bo moja siostra cię zabije.
               - Przynajmniej wyświadczyłaby przysługę Evans – zaśmiał się Syriusz, za co dostał od naburmuszonego Jamesa.
               - No to, jakie macie jeszcze pytania?
               - Gdybyś miała wybór, do jakiego domu w Hogwarcie chciałabyś trafić? – spytał James, pijąc sok.
               - Na pewno nie do Slytherinu. Myślę, że nie jestem sprytna i uważam, że każdy czarodziej, nie ważne, czy czystej krwi, czy muglak, jest równy sobie. Dlatego też, nie wiem, skąd taki podział. Odtrąca mnie także to, w jaki sposób Ślizgoni traktują innych. Co do Ravenclawu, bez wątpienia jest to ciekawy dom, jednakże Rowena ceniła sobie mądrość,  a ja niestety aż takim wielkim umysłem nie jestem. W dodatku w tym domu górują cechy, których ja nie posiadam, albo są przytłumione przez inne. Helga Hufflepuff bardzo ceniła sobie sprawiedliwość i pracowitość. Jestem sprawiedliwa i to nawet bardzo, ale już z pracowitością u mnie krucho. Nie licząc szkoły, to w sumie taka potrafię być najwyżej dwa razy na miesiąc, ewentualnie trzy, ale to już w sytuacjach ekstremalnych. – Uśmiechnęłam się szeroko, a Huncwoci się zaśmiali. – A co do Gryffindoru, to… Naprawdę bardzo chciałabym tam trafić. Sądzę, że tam bym czuła się najlepiej. Jestem uczciwa, staram się być szczera, choć czasem owijam w bawełnę, ponieważ nie lubię ranić ludzi. A co do odwagi… zależy, w jakich sytuacjach. Bo, jeśli chodzi o branie udziału w wojnie, na pewno zgłosiłabym się, jako pierwsza.
               - To dobrze, bo już się baliśmy, że jak Smarkerus, wyskoczysz nam ze Slytherinem. – Black teatralnie odetchnął z ulgą.
               - Chłopaki, czas nam się kończy – uświadomił pozostałych Huncwotów Remus, który z napięciem spoglądał na jakieś ustrojstwo w kształcie małej szkatułki. – Mamy jeszcze cztery minuty do następnego odrzutu.
               - Już? – spytał zawiedzony James. – Ale tu tak fajnie i przytulnie jest. A jak wrócimy to będzie trzeba napisać ten referat na transmutację – burknął.
               - Nie martw się, za te odwiedziny postaram się coś wykombinować. – Uśmiechnęłam się szeroko. Chłopcy oprócz rozbawionego Remusa podskoczyli z radości.
               - Dzięki! Normalnie cię kochamy! – krzyknął radośnie Black.
               - Ale ja i tak bardziej kocham Lily, oczywiście nie obraź się  - zwrócił się do mnie James.
               Zaśmiałam się.
               - Macie jeszcze jakieś pytania? – zerknęłam na każdego z zaciekawieniem.
               - Na razie nic nie przychodzi nam do głowy, ale następnym razem będziemy mieć przygotowaną listę – odpowiedział Syriusz, razem z pozostałymi łapiąc szkatułkę.
               - Cześć! – krzyknęli.
               Błysnęło i już ich nie było.
               - Następnym razem? – spytałam, zdziwiona.

 (c) obrazek Huncwotów pochodzi z DeviantART i został zrobiony przez Altariel-Amandil



Jeśli masz jakieś pytania lub po prostu chcesz pogadać, pisz śmiało!
45262759

3 komentarze:

  1. Merlinie, to jest świetne! *.*
    a tak z ciekawości.. ile masz lat, bo napisałaś, że piszesz od dziesiątego roku życia, czyli ile to już? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha, z czymś takim się jeszcze nie spotkałam - świetny opis! :D

    OdpowiedzUsuń