- Potter! Black! Pettigrew! – krzyczała Minerwa, patrząc na
każdego po kolei. Przy ostatnim głos jej się nieco załamał – Lupin, nie
spodziewałam się tego po tobie. Kiedy dostałeś tę odznakę miałam nadzieję, że
utemperujesz trochę tych gamoni. Na Merlina, co ja z wami mam?!
Nadzieja matką głupich, pomyślał zgryźliwie Syriusz,
jednak się nie uśmiechnął. Z jego głowy wciąż nie
znikał obraz postaci w czarnych, postrzępionych szatach, które unosiły się jakieś
sto pięćdziesiąt stóp nad ziemią.
- Do głowy wam nie wpadło, jakie mogą być tego skutki?!
Przez was połowa Slytherinu leży w Skrzydle Szpitalnym, nie wspominając już o
obrazie Grubej Damy, który siłą trzeba było wyrywać ze ściany!
- Przepraszam bardzo, że przerywam, pani profesor. Ale
pragnę, uprzejmie rzecz jasna, oznajmić, że Ślizgoni siedzą, ponieważ nie mogą
się położyć… - wtrącił niewinnie Potter, tym samym narażając się na godne
bazyliszka spojrzenie McGonnagal.
- Ty się już lepiej nie odzywaj, Potter! Byś się lepiej
zajął naborem nowych zawodników do drużyny, albo odbiorę ci odznakę kapitana! –
krzyknęła, łapiąc się za serce. Przymknęła na chwilę powieki, oddychając
głęboko.
- Spokojnie, Minerwo. Już wszystko jest w porządku, a obraz
Grubej Damy na miejscu – przemówił dyrektor ze stoickim spokojem, siedząc za
biurkiem. Odezwał się po raz pierwszy odkąd nauczycielka transmutacji
przyprowadziła do gabinetu Huncwotów. Jednak wciąż nie odwracał wzroku od okna
w wyrazie głębokiej kontemplacji.
Czwórka naczelnych rozrabiaków wyraźnie dziwiła się jego
opanowaniu, jednak po spędzeniu pięciu, a niedługo sześciu lat w Hogwarcie,
byli już do tego przyzwyczajeni. Co nie zmienia faktu, że Dumbledore zamiast
robić coś w sprawie pojawienia się dementorów na terenie szkoły, po prostu
siedział.
- Macie dwutygodniowy szlaban i minus dwadzieścia punktów
od każdego…
- Ale nie ma z czego odejmować, pani profesor –
inteligentnie zauważył Remus.
- W takim razie trzytygodniowy szlaban! – warknęła,
skutecznie ukrywając zmieszanie.
- Rogasiu, chyba ustanowiliśmy rekord – szepnął
konspiracyjnie Black do przyjaciela.
- Black! Nie myśl, że nie słyszę!
Syriusz otworzył buzię jakby chciał coś powiedzieć, jednak
po chwili można było u niego zauważyć wyraźną kontorsję, kiedy Remus wbił mu
łokieć w żebra. Wąchacz rzucił mordercze spojrzenie swojemu przyjacielowi, na
co ten odpowiedział bladym uśmiechem.
- Panie dyrektorze, czemu dementorzy się tu pojawili? –
spytał zaniepokojony James, z powagą wpatrując się w zamyśloną twarz Albusa.
Staruszek pokręcił głową, wstając. Przez chwilę wahał się
jakby chciał coś powiedzieć, w końcu jednak zrezygnował. Doszedł do wniosku, że
najpierw musi sam to sprawdzić. Poza tym, spojrzał kątem okna na
zniecierpliwionych Huncwotów, oni są za młodzi, za mężni i z pewnością będę
chcieli działać. A on nie może do tego dopuścić, przynajmniej na razie.
Poczeka. Tak, to najrozsądniejszy wybór. Widzi to w oczach Minerwy.
- Wracajcie na lekcje, chłopcy – rozkazał im, splatając
dłonie za plecami.
- Ale… - zaczął Syriusz, ignorując nieprzychylne spojrzenie
McGonnagal.
- Black, słyszeliście. Na lekcje! – warknęła nauczycielka,
mrużąc oczy.
Lupin westchnął, po czym z niechęcią popchnął swoich
przyjaciół w kierunku wyjścia. James zacisnął pięści, tak samo jak Syriusz,
ociągając się. Jednak na niewiele się to zdało, ponieważ już po chwili stali za
drzwiami.
- Co za szczyt bezczelność! Jak tak można wywalić na zbity
pysk Wielkiego Panicza Łapę? – spytał teatralnie zbolałym głosem Black,
spuszczając głowę. Nieporadnie wyskoczył na korytarz, gdzie poczekał na swoich
przyjaciół.
- Syriuszu, to nie są żarty. Coś się dzieje – skarcił go
Remus, wyjmując z torby cztery plany lekcji. Trzy rozdał swoim przyjaciołom. –
Chodźcie, zaraz będziemy mieć…hm…Historię Magii.
- Masz rację, Lunatyku. Zastanowimy się na lekcji – odparł
James, kiwając głową.
- A więc kierunek… ee, klasa od Historii Magii? – bardziej
spytał niż stwierdził Syriusz.
- A gdzie indziej mamy mieć takową lekcję? – spytał
retorycznie Pettigrew, przyglądając się chłopakowi z lekkim uśmiechem.
- Ty już się lepiej nie wymądrzaj.
- Zamknijcie się! – syknął Lupin, ruszając.
James podniósł delikatnie kąciki warg do góry, spoglądając
na trzech Huncwotów, którzy z niemrawymi minami kierowali się w stronę klasy.
Czarnowłosy zerknął z mieszaniną uczuć na kamienną Chimerę, pilnującą gabinetu
dyrektora. Intuicja podpowiadała mu, że musi być czujny, ponieważ nigdy nie
wiadomo, co może się stać. Wcisnął
dłonie w kieszenie szaty, wlokąc się za przyjaciółmi.
Allison rozejrzała się w poszukiwaniu swojej najlepszej
przyjaciółki bądź Huncwotów, jednak nikogo takiego nie było w zasięgu jej
wzroku. Westchnęła i zajęła się kurczakiem. Kątem oka zobaczyła Marka
Dennisona, siedemnastoletniego Krukona, z którym ostatnio się spotkała.
Podniosła głowę, widząc, że chłopak zmierza w jej stronę. Uśmiechnęła się
lekko.
- Witam, piękną panią – przywitał się szarmancko.
Przegryzła dolną wargę.
- Witam, mojego drogiego amanta – zaśmiała się lekko,
widząc jego nieco zaskoczoną minę.
Mark podniósł brwi do góry w wyrazie uprzejmego
rozbawienia. Allison oparła podbródek na dłoniach, czekając na jego ruch.
Uważnie, po raz kolejny otaksowała go zainteresowanym wzrokiem. Dennis był
naprawdę wysokim i szczupłym chłopakiem, a czarne włosy podwijające się nad
kołnierzykiem, tak samo jak ciemne oczy, dodawały mu uroku. Jednak nie to
przyciągało do niego dziewczyny. Tu raczej chodziło o jego wewnętrzne ja.
Chłopak mógł się pochwalić naprawdę niezwykłą charyzmą.
- Niewiasta raczy wybaczyć, że taki amant jak ja,
przeszkadza panience w konsumpcji wybornego pożywienia – zrobił krótką pauzę –
ale mam na to wytłumaczenie.
- A więc słucham, wielmożny panie – zachęciła go dwornie
dziewczyna.
- Czy ty, moja droga cnotko, chciałabyś dziś wieczorem
wyruszyć ze mną na schadzkę przy zachodzie słońca? – spytał, uśmiechając się
zawadiacko. Dolna warga mu drgnęła jakby to był znak, że za chwilę wybuchnie
niekontrolowanym śmiechem.
- Oczywiście, ale teraz pan wybaczy. Przybyli moi
towarzysze od siedmiu boleści – odparła, wskazując delikatnym ruchem dłoni na
czwórkę chłopaków.
Brunet
ostentacyjnie się pokłonił i odszedł. Huncwoci opadli naprzeciwko Allison,
łakomo spoglądając na jedzenie.
- Co za szopkę odstawiał ten pajac? – spytał nagle Syriusz,
po kryjomu spoglądając z nienawiścią na Krukona.
Każdy, nawet ten najmniej doinformowany uczeń Hogwartu, czy
pierwszoklasista, wiedział, że Black i Dennis dla ogólnego bezpieczeństwa nie
powinni przebywać w tym samym towarzystwie. Ta wielka, bezdenna przepaść
pomiędzy nimi powstała w czwartej klasie, kiedy powstały grupy dziewcząt. Jedna
z nich obstawała za Gryfonem, druga zaś za Krukonem. Obaj nieświadomie przyjęli
rywalizację za priorytet i właściwie nikt nie był w stanie ich pogodzić.
- To, że ty jesteś debilem, idiotą, kretynem i wszystkimi
innymi synonimami tych słów, nie oznacza, że reszta otaczających cię ludzi jest
taka sama – warknęła, ściskając widelec. – I nie twoja sprawa, czego on chciał.
Teraz powinnam was spytać, co wyście odwalili dziś rano? – Spojrzała na każdego
wyczekująco.
Syriusz z donośnym hukiem odstawił kielich, przez co wylało
się z niego trochę soku dyniowego. Zmierzył się z Allison morderczymi
spojrzeniami, a było to niebywale niecodzienne zdarzenie, ponieważ wiadomo, że z
tej dwójki tylko panna Blake była wrogo nastawiona do Blacka, który co jakiś
czas z nią flirtował.
- A gdzie podziało się grzeczne dzień dobry, albo
choćby cześć, jak wam mija dzień? – James wyszczerzył się, nakładając
sobie zapiekanki.
- Spytaj się Lily – odpowiedziała, nawet na niego nie
spoglądając.
- Jeśli nikt nie ma nic przeciwko, to zaraz zmażę ten
uśmieszek z jej buźki – syknął Black, spoglądając z mieszaniną uczuć na
dziewczynę.
- Proszę… - zaczęła Allison, jednak przerwał im Remus.
- Możecie się uspokoić? Chciałbym spokojnie coś zjeść.
I poskutkowało. Przez kilka minut nikt się nie odzywał.
Utknęli pośród własnych myśli. Powoli przeżuwali jedzenie, każdy w innym
świecie. Nawet nie zauważyli, że kogoś może brakować…
Rudowłosa dziewczyna, oddychając głęboko, oparła się o
zimną ścianę w lochach. Była sama, a dookoła brakowało jakiejkolwiek żywej, czy
też nieżywej duszy. A przynajmniej mogłoby się tak wydawać. Lily wiedziała
swoje. Przymknęła na chwilę powieki i policzyła do dziesięciu, a kiedy tak się
stało – wychyliła się zza rogu. Ciemność.
Nie wiedziała, czemu to robi, kiedy równie dobrze mogłaby
siedzieć w Wielkiej Sali, jeść obiad i prawić wykład Huncwotom na temat dobrego
zachowania. Prychnęła. I tak to by nic nie dało. Usłyszała przytłumione
szepty, dobiegające z przeciwległego korytarza. Powoli ruszyła w tamtą stronę,
starając się zachować spokój. Jeden fałszywy ruch i można by rzec, że po niej.
Robiło się coraz mroczniej i zimniej, jednak ona nie
zwracała na to uwagi, wsłuchana w szepty i przyśpieszone bicie swojego serca.
Przegryzła wargę, przylegając do ściany. Stąd słyszała doskonale.
-… potrzebujemy jak najwięcej zwolenników. Czarny Pan
rośnie w siłę, ale nas samych jest za mało.
- A co z Travisem? Robertsonem? – spytał jakiś głos, którego
Lily nie potrafiła rozpoznać.
- Ci Krukoni? Rozmawiałem z nimi ostatnio i naprawdę dziwię
się, czemu nie trafili do Slytherinu.
- To pogadaj z nimi jeszcze raz. Niedługo będzie kolejne
spotkanie. Gdzie jest Snape?
Rudowłosa drgnęła, słysząc nazwisko swojego byłego
przyjaciela. Nadal czuła ten żal, który ściskał jej serce. Kochała go jak
brata, a on tak po prostu nazwał ją szlamą. Obiecał, że ich przyjaźń będzie
wieczna, a jednak złamał daną obietnicę i przyłączył się do… Przełknęła ślinę i
zamrugała parokrotnie powiekami, aby powstrzymać napływające łzy.
- Zajmuje się Eliksirem Maskującym. Jakiś jego wynalazek…
zresztą nie wiem – burknął jeden z nich.
- Dobra, koniec. Pogadamy, jak Snape załatwi ten eliksir, a
ty rozmówisz się z Krukonami.
Usłyszała kroki, które z każdą kolejną sekundą cichły, aż w
końcu Lily już naprawdę została sama. Zsunęła się po ścianie i podkuliła nogi,
obejmując je ramionami. Choć klatka piersiowa podnosiła się i opadała
równomiernie, serce nie przestawało bić z zawrotną prędkością, a krew dudniła w
uszach. Zielone oczy zaszkliły się łzami, które po chwili zaczęły spływać po
rumianych policzkach, aby na koniec zniknąć w materiale szaty.
Pociągnęła nosem i otarła oczy, kiedy usłyszała głos
profesora Slughorna, który teraz zapewne miał lekcje z piątoklasistami. Musi
się pozbierać, życie trwa dalej. Przynajmniej na razie…
Szybko
przeprosiła jakąś młodszą dziewczynę, kiedy niechcący ją potrąciła, po czym
wspięła się po schodach, które prowadziły do Wieży Gryffindoru. Automatycznie
podała hasło Grubej Damie (Chorbotek), jednak
nic się nie stało. Lily ściągnęła brwi, z zaskoczeniem przyglądając się
portretowi. Kobieta, która od niepamiętnych czasów pilnowała wejścia do Pokoju
Wspólnego Gryfonów, teraz flirtowała z Sir Frederickiem, przysłowiowym rycerzem
w lśniącej zbroi. Rudowłosa, przegryzła wargę, powstrzymując śmiech, po czym
znacząco odchrząknęła i jeszcze raz podała hasło. Tym razem odsłoniła się
dziura, jednak Gruba Dama nawet na nią nie spojrzała. Evans przewróciła oczami
i już w nieco lepszym humorze wkroczyła do pomieszczenia.
Nie
zdziwiła się, widząc panujący tu rozgardiasz. Omiotła wzrokiem kilka grupek,
które siedząc w kącie, szeptały o czymś. Zapewne miało to związek z
dementorami, którzy dzisiejszego ranka pojawili się nad Zakazanym Lasem. Sama
zapomniała o tym po podsłuchaniu rozmowy Ślizgonów, jednak teraz znowu zaczęła
się nad tym zastanawiać.
Jej
zielone oczy szybko zauważyły dwójkę Huncwotów, którzy siedząc przy oknie,
zaciekle o czymś dyskutowali. Westchnęła, ruszając w ich stronę. W miarę, jak
się zbliżała, udawało jej się wychwycić strzępki rozmów.
- …
Dumbledore coś ukrywa… - twierdził James, marszcząc czoło.
- Wiem,
a zważając na to, że… - Syriusz urwał w połowie zdania, widząc zbliżającą się dziewczynę.
– Cześć, Lily! Gdzieś ty nam zniknęła na pół dnia?
- Nie
uwierzę, jeśli powiesz, że się o mnie martwiłeś – odparła, stając nad nimi.
Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, po czym przyjrzała się każdemu uważnie.
- A
jeśli zamiast mnie powie to Rogaś, uwierzysz? – spytał, puszczając jej oko.
Burknęła
coś niezrozumiałego pod nosem, a James doszedł do wniosku, że dziewczyna toczy
właśnie wewnętrzną walkę, która ma rozstrzygnąć czy Black wyląduje w Mungu, czy
na podłodze. Po chwili jednak, kiedy Lily nic nie zrobiła Łapie, wyraził swoje
zdumienie w postaci nieartykułowanego dźwięku, co było zbliżone do odgłosu
wydawanego przez jelenia.
Syriusz
parsknął, spoglądając z rozbawieniem na przyjaciela.
- Wiesz,
że takie odgłosy wydają jelenie w okresie godowym? – Black roześmiał się na
widok rozdrażnionej miny przyjaciela.
-
Możecie ten temat rozwinąć i skończyć, kiedy mnie już tu nie będzie? Naprawdę
nie chcę słuchać o tym, co łosie jeszcze robią podczas godów – mruknęła
zdegustowana Lily.
- Nie
łosie! Jelenie! J-e-l-e-n-i-e – przeliterował jej Potter.
- A co
za różnica? – Evans machnęła lekceważąco ręką.
- Du… -
zaczął James, jednak rudowłosa uciszyła go, dłonią zatykając mu usta.
-
Zamknij się z łaski swojej – warknęła i szybko zabrała rękę, nie zwracając
uwagi na zaskoczonego Jamesa. - No więc,
możecie mi wytłumaczyć, co wydarzyło się dzisiejszego ranka?
- To
długa i bardzo nudna historia. – Syriusz wzruszył ramionami.
- Nie
szkodzi, mam czas.
Lily
przeszyła wzrokiem Jamesa, czując, że więcej dowie się od niego niżeli od
drugiego Huncwota, który w tej właśnie chwili szczerzył się do Rosie Capp.
-
Chcieliśmy zemścić się na Ślizgonach, więc Łapcia znalazł ciekawy przepis na
Eliksir Klejący. A że były wakacje i nie chcieliśmy zawracać głowy Luniaczkowi,
który i tak miał już dużo do roboty, sami zaczęliśmy go robić. Tyle że,
chcieliśmy go trochę wzmocnić, więc…
- Więc,
dodaliśmy trochę więcej składników, jakieś zamieniliśmy lub usunęliśmy i takim
sposobem wyszedł eliksir idealny! – Black klasnął w dłonie.
- A
antidotum? – spytała Lily, chcąc się utwierdzić w swoich podejrzeniach.
-
Antidotum? Widzisz, Lily, tu wystąpiła mała luka w naszym idealnym planie – oświadczył
James, czochrając sobie włosy.
ՑՖՔ
Za wszelkie błędy naprawdę przepraszam, ale rozdział wciąż jest sprawdzany.
Hm, i tak się zastanawiałam, czy on przypadkiem nie jest za długi? ;p
Jak pewno już zauważyliście, zmieniłam adres... a może raczej - założyłam nowe konto i bloga. Czemu? Bo jestem taka mądra, że zapomniałam nie tyle, co hasła, ale także sam e-mail... eh.
Poza tym, powstała nowa podstrona Historia Magii i chciałabym, abyście tam zajrzeli. To, co tam znajdziecie może i nie jest doskonałe, ale nie chciało mi się opisywać - przyznam się szczerze ;D.
Ah, no i uzupełniłam zakładkę Myśloodsiewnia. To znaczy, ona będzie cały czas uzupełniana, ale już pojawił się pierwszy tekst, do którego ja mam mieszane uczucia.
Pozdrawiam i do napisania!
Oj tam, rozdział wcale nie był za długi ;P.
OdpowiedzUsuńMi się spodobał. bardzo byłam ciekawa, co tam było za oknem, bo w takim momencie urwałaś poprzedni rozdział, jednak dementorów bym się nie spodziewała, bo stary Dumbel nie wpuszczał ich na teren szkoły. Ciekawa jestem, dlaczego się tam pojawili, to wydaje się dość podejrzane i dziwne...
Jestem też ciekawa, co Łapcia i reszta wykombinowali z tym eliksirem, bo znowu urwałaś w tak ciekawym momencie... Noo, ale dobrze, że podsycasz ciekawość ^^. Wgl dobrze ci wychodzi zarówno pisanie o Huncwotach, jak i o Lilce, i myślę, że nieźle oddajesz realia Hogwartu, przynajmniej na razie mam takie wrażenie. Podoba mi się twój styl, naprawdę fajnie mi się czytało i przechodziło przez poszczególne sytuacje ^^.
O, to dobrze. Bo już się martwiłam, że 7 stron w Wordzie jak na jeden rozdział to za dużo ;p.
UsuńNo wiesz, odkąd Voldemort zaczął zdobywać zwolenników wiele rzeczy się komplikuje i robi dziwne...
Hm, Eliksir Klejący receptury Huncwotów mówi sam za siebie ;D Wiesz, Ślizgonom naprawdę trudno będzie oderwać swoje tyłki od krzeseł xD. a co do antidotum, pielęgniarka na pewno coś wymyśli <-- i tu kłania się tok myślenia Huncwotów ;).
Hahahaha, niezłe, niezłe ;PPP. Tak właśnie przypuszczałam, ale myślałam jeszcze, że mogli do podłogi się przykleić albo coś ;PP.
Usuń7 stron to nie tak źle ;P. Też zwykle gdzieś na tyle piszę, z reguły 5-8 stron, kiedyś napisałam na prawie 9, ale to na M-S.
Uwielbiam czytać o czasach Voldzia, bo jest mrocznie i wgl, poza tym lubię, jak się dużo dzieje w opowiadaniach i to niekoniecznie dobrego, bo tak jest ciekawiej ;P.
Heh, znając Huncwotów - przyklejenie do podłogi albo spotka Ślizgonów, albo już spotkało ;D
UsuńTaak, ja też lubię. Wtedy wiele rzeczy się komplikuje (jak to się stanie w moim opowiadaniu, ale cśśś ;p), a przez to jest bardziej intrygująco. Poza tym, to daje do myślenia ;).
Za długi? Chyba ci się coś we łbie poprzestawiało ;D Mają być najdłuższe! xD
OdpowiedzUsuńHehe... się uśmiałam ;) Huncwoci są niemożliwi.
Sorka że taki krótki komentarz, ale na nic weny nie mam. Pseplasam.
Rozdział strasznie mi się podobał xD
Weny życzę ogromnej xD
Taa, wiele osób już mi mówiło, że we łbie mam poprzestawiane ;p
UsuńSpoko, brak weny zdarza się wielu osobom, więc nie musisz przepraszać ;).
Rozdział prze świetny! Długi ?! No dobra nie narzekam ale nikt nie był by urażony gdyby były dłuższe.. xd Naprawdę świetny, nie mam zastrzeżeń. Naj naj bardziej podoba mi się "- A antidotum? – spytała Lily, chcąc się utwierdzić w swoich podejrzeniach.
OdpowiedzUsuń- Antidotum? Widzisz, Lily, tu wystąpiła mała luka w naszym idealnym planie – oświadczył James [...] "
To podobało mi się najbardziej! Naprawdę pokochałam Huncwotów dzięki Tobie. Nie miej mieszanych uczuć do tego tekstu w "Myśloodsiewni" jest zajebisty! Tak jak ten w "Dyrektorka" ale to ci już pisałam.
Filmik jest wspaniały! Do tego jeszcze moja ulubiona piosenka Ron Pope - Drop In The Ocean. ♥
Jesteś świetna. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
Pozdrawiam ciepło i życzę weny :)
Heh, w takim razie już nic nie stoi na drodze tego, abym się jeszcze bardziej rozpisywała ;D.
UsuńWiesz, Huncwotów nie da się nie pokochać, a już odkochanie się jest dosłownie niemożliwe - doświadczyłam tego na własnej skórze :).
Więc za piosenkę powinnaś podziękować mojej koleżance Nymerii, dzięki której Ron Pope pojawił się w tym filmiku ;D.
Rozdział świetny. Dementorzy wprowadzili nieco mroku, wojna wisi w powietrzu i podoba mi się strasznie, że chłopaki są tak żywo nią zainteresowani. Scena w lochu też strasznie mi się spodobała, świetnie oddałaś uczucia Lily. Scena z Allsion to też perełka, lubię tę dziewczynę coraz bardziej. Black z kolei zdaje się być odrobinę... zazdrosny? Uwielbiam zazdrosnego Syriusza. ;) Ostatnia scena zaostrza apetyt na więcej, choć ja i tak mam ochotę na więcej Twojego opowiadania i bez cliff-hangerów. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo podobał mi się filmik! Świetny pomysł w ogóle, a i wykonanie cudowne. Gratuluję. :)
Pozdrawiam!
Co prawda jeszcze jest tak trochę dużo czasu zanim temat wojny się rozwinie, ale możesz być pewna, że Huncwoci będą się nią żywo interesowali - zresztą, nie tylko oni ;).
UsuńSzczerze powiedziawszy z początku w ogóle nie sądziłam, że będzie ta scena z Allison, ale potem przez przypadek wpadłam na taki pomysł... poza tym zazdrosny Syriusz jest naprawdę uroczy i nie mogłam się powstrzymać ;).
Także pozdrawiam ;).
Ojojoj. Ale ja w Twoim opowiadaniu kocham Łapcie ♥ Noo... Huncwotom nieźle się dostało ;D. Filmik w "Myśloodsiewni" - cudowny. No i Ron Pope ♥ Notka wcale nie za długo. Szczerze - mogłaby być dłuższa, bo czuję lekki niedosyt. Dlatego czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńXo, Xo.
Powiedz mi, kto by go nie kochał? Zwłaszcza, kiedy jest zazdrosny - o czym przekonasz się już w trzecim rozdziale... albo czwartym (jeszcze nie wiem) ;D. Ojć, wtedy będzie się działo xD.
UsuńNo tak, gdyby nie Ty - Rona Pope'a mogłoby nie być, więc podziękuj samej sobie ;p.
Nie martw się, za chwilę pewno zabiorę się za trzeci rozdział ;).
;*
Boże! Wszystko mi się pomyliło! Filmik z "Historii Magii" - cudowny. A notka z "Myśloodsiewni" - jeszcze lepsza ;D
OdpowiedzUsuńDementorzy? No no, tego się nie spodziewałam, ale muszę przyznać, że potrafisz zainteresować akcją, za co wielkie brawa. Podoba mi się Twój styl, czyta się lekko i przyjemnie, poza tym fajnie kreujesz swoich bohaterów. Uwielbiam Syriusza :)
OdpowiedzUsuńJeśli kolejne rozdziały mają być równie dobre, to mogą być nawet dłuższe!
Pozdrawiam serdecznie :)
PS: Czy możesz mnie informować o nowościach? :)
„Była sama, a dookoła brakowało jakiejkolwiek żywej, czy też nie żywej duszy.” – nieżywej . Nie z przymiotnikami zawsze razem
OdpowiedzUsuń„Nie zdziwiła się, widząc panując tu rozgardiasz.” - panujący
„Lily przeszyła wzrokiem James, czując, że więcej dowie się od niego niżeli od drugiego Huncwota, który w tej właśnie chwili szczerzył się do Rosie Capp.” –Jamesa
Do samego końca tego rozdziału zastanawiałam się, co takiego Ci Huncwoci zrobili xd Już myślałam, że Cię ochrzanię, a tu na samym końcu wyjaśniłaś ^^ No wiedziałam, że wymyślili coś niebanalnego, ale żeby jakąś substancję klejącą, bez ANTIDOTUM??? R ozwalili xd Tylko czemu Lupina nie poinformowali hahah xd Ach… urok Rogasia, Łapy i Glizdogona ;d
Na czym w takim razie Ślizgoni siedzą, skoro nie mogą się położyć? Ciekawy pomysł ;d
Współczuję bardzo Lily. No, ale niestety takie życie, że Severus został Śmierciożercą. Tyle przynajmniej, że jak już przyjdzie coś do czegoś, to się będzie starał uratowanie jej.
Ale jeśli chodzi o Ślizgonów, to wcale mi nie szkoda ich ;d I Syriusz jako amant Cud, haha ;d
Akcja powoli zaczyna się rozwijać. Cieszę się, że postawiłaś na przyjaźń między Lily, a Jamesem. Co dementorzy robią w Hogwarcie?
OdpowiedzUsuńNawiąże jeszcze do prologu. Czy tą kobietą nie była przypadkiem matka Lily?
Czekam na następny rozdział z niecierpliwością.
Mam małą prośbę. Jeśli chcesz być informowana, to zostaw link do bloga w zakładce Informator.
Pozdrawiam! :)
Postawiłam na ich przyjaźń, ponieważ już miałam dość tych ich kłótni, nieporozumień, które w dużej mierze pojawiały się w piątej klasie... Co oczywiście nie oznacza, że teraz nie bd się kłócić ;]
UsuńJeśli chodzi o dementorów, to no cóż - to już nieco cięższa sprawa wiążąca się z wieloma innymi rzeczami. Jednak to po części powinno być już niedługo wyjaśnione.
Matka Lily? Hm, już się wiele osob tego domyśliło, więc chyba nic się nie stanie, jeśli powiem.... zwłaszcza, że ta kobieta miała rude włosy ;D. Tak, to matka Lily :).
Pozdrawiam!
No, nareszcie mogę nadrobić zaległości u ciebie ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy pomysł z tymi dementorami ;)
A kombinacje Dumbledore`a widoczne są gołym okiem.
Cos napięta atmosfera w tym rozdziale, kłótnie, szeptanie zwolenników Voldemorta, przygnebiona Lily...
No, ale cóż - to są ciężkie czasy, po których nastąpią jeszcze gorsze.
Na szczęście gadki Syriusza, jak zawsze, niezwykle rozładowuja atmosferę (powiedzmy ;)).
Pozdrawiam ;)
No napięta, ale doszłam do wniosku, że, jeśli nie będę wplatała takich... niemiłych spraw, wtedy rozdział może się okazać tak z deka za mdły.. Ale właśnie dlatego cieszmy się, że jest taki ktoś, jak Łapcia ^^.
UsuńFakt, na razie to, co teraz jest, to dopiero sielanka ... ;]
Pozdrawiam ;)
Cóż i takie wątki trzeba wplatać, choć przykro jest czytać o kłótni ulubionych bohaterów, ale cóż - na tym się też kształtuje ich przyjaźń :)
UsuńBez Łapci nigdy by tak wesoło nie było, kocham jego podejście do życia ^^
No, ale trzeba dać się bohaterom trochę tą sielanką nacieszyć.
Wcale nie jest za krótki. Jest w sam raz! Bardzo mi się spodobał, zwłaszcza ostatnie stwierdzenie Jamesa. Mam kota na punkcie Syriusza i dlatego chciałam cię prosić, żeby było go jak najwięcej. Śledzenie ślizgonów przez Lily chyba nie było najlepszym pomysłem, nie jestem pewna czy o śmierciożerstwie rozmawiali by na szkolnym korytarzu. Samo wspomnienie Snape'a przez Lily nie spodobało mi się. Wiesz dlaczego? Bo takie wspomnienie pojawia się prawie na każdym blogu. Obiecywał przyjaźń, mówił, że pochodzenie nic nie znaczy, nazwał ją szlamą... Miałam małą nadzieję, że w tej kwestii będziesz bardziej oryginalna. No, ale czekam na dalszy ciąg.
OdpowiedzUsuńNie martw się, sama także bardzo lubię Syriusza, więc właściwie on też będzie pojawiał się równie często ;).
UsuńCo do śledzenia.. to, hm. Lily zawsze wydawała się mi być taką bardziej ciekawską osóbką, dlatego postanowiłam wykorzystać ten fakt i opisać tą scenę. W sumie to były lochy, a jak wiadomo, w Hogwarcie jest wiele korytarz - niektóre nawet są już nie używane. A szczególnie w lochach. Poza tym, to są jeszcze młodzi Ślizgoni, właściwie szczeniaki, więc wiesz.. ;p.
Taa, wiem. Sama nie lubię tej sprawy ze Snape'm, a zwłaszcza jego samego. Wiem także, że jego wspomnienie pojawia się na każdym blogu, jednak nie mogłam też bardzo odbiegać od oryginału, zwłaszcza, że i tak już w fabule nieźle namieszam ;p. No i będzie pewna sprawa, w której Snape odegra dość ważną rolę, ale poza tym, to Smarkerus nie będzie się często pojawiał, właściwie bardzo, ale to bardzo rzadko...
Pozdrawiam!
Rozdział bardzo mi się podoab.
OdpowiedzUsuńPodobnie jak Gryfoni zastanawiam się co do jasnej anielki Dementorzy robili w Hogwarcie.
Nie dziwię się, że Lily zdołowała sprawa z Severusem oraz to co podsłuchałą w lochach. Swoją drogą ta ciekawość naprawdę mi do niej pasuje;)
Bardzo mi się podobało w jaki sposób MArk zapraszał Allison na randkę, tudzież spacer.
Ciekawe jak szybko znajdą antidotum na eliskir stworzony, dosłownie, przez Huncwotów;)
Bardzo mi się sposobała zakładka Dyrektorka. W świetny sposób opowiedziałaś trochę o sobie;)
Opis bohaterów też mi się podoba, ale o tym już chyba wspominałam.
Jeśli chodzi o zakładkę Historia Magii to po pierwsze b.fajny pomysł z tym filmikiem, który swoją drogą mi się podoba.
Pzodrawiam i czekam nanowy rozdział
Asia-A&J
PS
Muszę znaleźć synonim do słowa podobać;)
Wiesz, z tymi dementorami to taka trochę rozwlekła sprawa, która łączy się z inną sprawą i osobą, ale podejrzewam, że większość z Was już się domyśla, o jaką osobę (a może raczej nie-osobę) mi chodzi ;D
UsuńHaha, nie martw się. Ja mam takim sam problem ze słowem "podobać" ;D.
Pozdrawiam! ;)
Im dłuższy rozdział tym lepiej :) Fajnie piszesz, podoba mi się Twoje opowiadanie, jeśli możesz to powiadamiaj mnie na ginevrariddle.blogspot.com
OdpowiedzUsuńMoja wina, moja wina! Sorry, że nie skomentowałam od razu, ale nie miałam za dużo czasu :( A co do tego czy rozdział za długi, to ja tam się cieszę i czekam na dalszy ciąg. Mam jeszcze pytanie co do nagłówka, czy ta dziewczyna w nim to Lily? A co do rozdziału to mam nadzieję, że Huncwoci się nie pokłócą. Bardzo ich lubię w przeciwieństwie do Lily, która działa mi na nerwy. Idę, znaczy klikam obejrzeć te nowe zakładki. Niech wena będzie z tobą.
OdpowiedzUsuńJoaska, nie Joaśka.
Spoko, rozumiem Cię - w końcu są wakacje! A właściwie już koniec.. ;/
UsuńTak, na nagłówku jest Lily ;p.
Och, proszę cię. Huncwoci i kłótnie? ;D W sumie, nawet gdyby się pokłócili, od razu pomiędzy nimi nastąpiłaby zgoda ;p. Poza tym, nie mam w planach kłótni naszych rozrabiaków ^^.
A czemuż to Lily Cię wkurza? ;D Rozumiem, ze jest trochę, czasem za ostra dla Jamesa...a blo za ciekawska... xD
Pozdrawiam!