Rozdział 2 - Pierwsze tajemnice


          - Potter! Black! Pettigrew! – krzyczała Minerwa, patrząc na każdego po kolei. Przy ostatnim głos jej się nieco załamał – Lupin, nie spodziewałam się tego po tobie. Kiedy dostałeś tę odznakę miałam nadzieję, że utemperujesz trochę tych gamoni. Na Merlina, co ja z wami mam?!
          Nadzieja matką głupich, pomyślał zgryźliwie Syriusz, jednak się nie uśmiechnął. Z jego głowy wciąż nie znikał obraz postaci w czarnych, postrzępionych szatach, które unosiły się jakieś sto pięćdziesiąt stóp nad ziemią.
          - Do głowy wam nie wpadło, jakie mogą być tego skutki?! Przez was połowa Slytherinu leży w Skrzydle Szpitalnym, nie wspominając już o obrazie Grubej Damy, który siłą trzeba było wyrywać ze ściany!
          - Przepraszam bardzo, że przerywam, pani profesor. Ale pragnę, uprzejmie rzecz jasna, oznajmić, że Ślizgoni siedzą, ponieważ nie mogą się położyć… - wtrącił niewinnie Potter, tym samym narażając się na godne bazyliszka spojrzenie McGonnagal.
          - Ty się już lepiej nie odzywaj, Potter! Byś się lepiej zajął naborem nowych zawodników do drużyny, albo odbiorę ci odznakę kapitana! – krzyknęła, łapiąc się za serce. Przymknęła na chwilę powieki, oddychając głęboko.
          - Spokojnie, Minerwo. Już wszystko jest w porządku, a obraz Grubej Damy na miejscu – przemówił dyrektor ze stoickim spokojem, siedząc za biurkiem. Odezwał się po raz pierwszy odkąd nauczycielka transmutacji przyprowadziła do gabinetu Huncwotów. Jednak wciąż nie odwracał wzroku od okna w wyrazie głębokiej kontemplacji.
          Czwórka naczelnych rozrabiaków wyraźnie dziwiła się jego opanowaniu, jednak po spędzeniu pięciu, a niedługo sześciu lat w Hogwarcie, byli już do tego przyzwyczajeni. Co nie zmienia faktu, że Dumbledore zamiast robić coś w sprawie pojawienia się dementorów na terenie szkoły, po prostu siedział.
          - Macie dwutygodniowy szlaban i minus dwadzieścia punktów od każdego…
          - Ale nie ma z czego odejmować, pani profesor – inteligentnie zauważył Remus.
          - W takim razie trzytygodniowy szlaban! – warknęła, skutecznie ukrywając zmieszanie.
          - Rogasiu, chyba ustanowiliśmy rekord – szepnął konspiracyjnie Black do przyjaciela.
          - Black! Nie myśl, że nie słyszę!
          Syriusz otworzył buzię jakby chciał coś powiedzieć, jednak po chwili można było u niego zauważyć wyraźną kontorsję, kiedy Remus wbił mu łokieć w żebra. Wąchacz rzucił mordercze spojrzenie swojemu przyjacielowi, na co ten odpowiedział bladym uśmiechem.
          - Panie dyrektorze, czemu dementorzy się tu pojawili? – spytał zaniepokojony James, z powagą wpatrując się w zamyśloną twarz Albusa.
          Staruszek pokręcił głową, wstając. Przez chwilę wahał się jakby chciał coś powiedzieć, w końcu jednak zrezygnował. Doszedł do wniosku, że najpierw musi sam to sprawdzić. Poza tym, spojrzał kątem okna na zniecierpliwionych Huncwotów, oni są za młodzi, za mężni i z pewnością będę chcieli działać. A on nie może do tego dopuścić, przynajmniej na razie. Poczeka. Tak, to najrozsądniejszy wybór. Widzi to w oczach Minerwy.
          - Wracajcie na lekcje, chłopcy – rozkazał im, splatając dłonie za plecami.
          - Ale… - zaczął Syriusz, ignorując nieprzychylne spojrzenie McGonnagal.
          - Black, słyszeliście. Na lekcje! – warknęła nauczycielka, mrużąc oczy.
          Lupin westchnął, po czym z niechęcią popchnął swoich przyjaciół w kierunku wyjścia. James zacisnął pięści, tak samo jak Syriusz, ociągając się. Jednak na niewiele się to zdało, ponieważ już po chwili stali za drzwiami.
          - Co za szczyt bezczelność! Jak tak można wywalić na zbity pysk Wielkiego Panicza Łapę? – spytał teatralnie zbolałym głosem Black, spuszczając głowę. Nieporadnie wyskoczył na korytarz, gdzie poczekał na swoich przyjaciół.
          - Syriuszu, to nie są żarty. Coś się dzieje – skarcił go Remus, wyjmując z torby cztery plany lekcji. Trzy rozdał swoim przyjaciołom. – Chodźcie, zaraz będziemy mieć…hm…Historię Magii.
          - Masz rację, Lunatyku. Zastanowimy się na lekcji – odparł James, kiwając głową.
          - A więc kierunek… ee, klasa od Historii Magii? – bardziej spytał niż stwierdził Syriusz.
          - A gdzie indziej mamy mieć takową lekcję? – spytał retorycznie Pettigrew, przyglądając się chłopakowi z lekkim uśmiechem.
          - Ty już się lepiej nie wymądrzaj.
          - Zamknijcie się! – syknął Lupin, ruszając.
          James podniósł delikatnie kąciki warg do góry, spoglądając na trzech Huncwotów, którzy z niemrawymi minami kierowali się w stronę klasy. Czarnowłosy zerknął z mieszaniną uczuć na kamienną Chimerę, pilnującą gabinetu dyrektora. Intuicja podpowiadała mu, że musi być czujny, ponieważ nigdy nie wiadomo, co może się stać. Wcisnął dłonie w kieszenie szaty, wlokąc się za przyjaciółmi.


          Allison rozejrzała się w poszukiwaniu swojej najlepszej przyjaciółki bądź Huncwotów, jednak nikogo takiego nie było w zasięgu jej wzroku. Westchnęła i zajęła się kurczakiem. Kątem oka zobaczyła Marka Dennisona, siedemnastoletniego Krukona, z którym ostatnio się spotkała. Podniosła głowę, widząc, że chłopak zmierza w jej stronę. Uśmiechnęła się lekko.
          - Witam, piękną panią – przywitał się szarmancko.
          Przegryzła dolną wargę.
          - Witam, mojego drogiego amanta – zaśmiała się lekko, widząc jego nieco zaskoczoną minę.
          Mark podniósł brwi do góry w wyrazie uprzejmego rozbawienia. Allison oparła podbródek na dłoniach, czekając na jego ruch. Uważnie, po raz kolejny otaksowała go zainteresowanym wzrokiem. Dennis był naprawdę wysokim i szczupłym chłopakiem, a czarne włosy podwijające się nad kołnierzykiem, tak samo jak ciemne oczy, dodawały mu uroku. Jednak nie to przyciągało do niego dziewczyny. Tu raczej chodziło o jego wewnętrzne ja. Chłopak mógł się pochwalić naprawdę niezwykłą charyzmą.
          - Niewiasta raczy wybaczyć, że taki amant jak ja, przeszkadza panience w konsumpcji wybornego pożywienia – zrobił krótką pauzę – ale mam na to wytłumaczenie.
          - A więc słucham, wielmożny panie – zachęciła go dwornie dziewczyna.
          - Czy ty, moja droga cnotko, chciałabyś dziś wieczorem wyruszyć ze mną na schadzkę przy zachodzie słońca? – spytał, uśmiechając się zawadiacko. Dolna warga mu drgnęła jakby to był znak, że za chwilę wybuchnie niekontrolowanym śmiechem.
          - Oczywiście, ale teraz pan wybaczy. Przybyli moi towarzysze od siedmiu boleści – odparła, wskazując delikatnym ruchem dłoni na czwórkę chłopaków.
          Brunet ostentacyjnie się pokłonił i odszedł. Huncwoci opadli naprzeciwko Allison, łakomo spoglądając na jedzenie.
          - Co za szopkę odstawiał ten pajac? – spytał nagle Syriusz, po kryjomu spoglądając z nienawiścią na Krukona.
          Każdy, nawet ten najmniej doinformowany uczeń Hogwartu, czy pierwszoklasista, wiedział, że Black i Dennis dla ogólnego bezpieczeństwa nie powinni przebywać w tym samym towarzystwie. Ta wielka, bezdenna przepaść pomiędzy nimi powstała w czwartej klasie, kiedy powstały grupy dziewcząt. Jedna z nich obstawała za Gryfonem, druga zaś za Krukonem. Obaj nieświadomie przyjęli rywalizację za priorytet i właściwie nikt nie był w stanie ich pogodzić.
          - To, że ty jesteś debilem, idiotą, kretynem i wszystkimi innymi synonimami tych słów, nie oznacza, że reszta otaczających cię ludzi jest taka sama – warknęła, ściskając widelec. – I nie twoja sprawa, czego on chciał. Teraz powinnam was spytać, co wyście odwalili dziś rano? – Spojrzała na każdego wyczekująco.
          Syriusz z donośnym hukiem odstawił kielich, przez co wylało się z niego trochę soku dyniowego. Zmierzył się z Allison morderczymi spojrzeniami, a było to niebywale niecodzienne zdarzenie, ponieważ wiadomo, że z tej dwójki tylko panna Blake była wrogo nastawiona do Blacka, który co jakiś czas z nią flirtował.
          - A gdzie podziało się grzeczne dzień dobry, albo choćby cześć, jak wam mija dzień? – James wyszczerzył się, nakładając sobie zapiekanki.
          - Spytaj się Lily – odpowiedziała, nawet na niego nie spoglądając.
          - Jeśli nikt nie ma nic przeciwko, to zaraz zmażę ten uśmieszek z jej buźki – syknął Black, spoglądając z mieszaniną uczuć na dziewczynę.
          - Proszę… - zaczęła Allison, jednak przerwał im Remus.
          - Możecie się uspokoić? Chciałbym spokojnie coś zjeść.
          I poskutkowało. Przez kilka minut nikt się nie odzywał. Utknęli pośród własnych myśli. Powoli przeżuwali jedzenie, każdy w innym świecie. Nawet nie zauważyli, że kogoś może brakować…


          Rudowłosa dziewczyna, oddychając głęboko, oparła się o zimną ścianę w lochach. Była sama, a dookoła brakowało jakiejkolwiek żywej, czy też nieżywej duszy. A przynajmniej mogłoby się tak wydawać. Lily wiedziała swoje. Przymknęła na chwilę powieki i policzyła do dziesięciu, a kiedy tak się stało – wychyliła się zza rogu. Ciemność.
          Nie wiedziała, czemu to robi, kiedy równie dobrze mogłaby siedzieć w Wielkiej Sali, jeść obiad i prawić wykład Huncwotom na temat dobrego zachowania. Prychnęła. I tak to by nic nie dało. Usłyszała przytłumione szepty, dobiegające z przeciwległego korytarza. Powoli ruszyła w tamtą stronę, starając się zachować spokój. Jeden fałszywy ruch i można by rzec, że po niej.
          Robiło się coraz mroczniej i zimniej, jednak ona nie zwracała na to uwagi, wsłuchana w szepty i przyśpieszone bicie swojego serca. Przegryzła wargę, przylegając do ściany. Stąd słyszała doskonale.
          -… potrzebujemy jak najwięcej zwolenników. Czarny Pan rośnie w siłę, ale nas samych jest za mało.
          - A co z Travisem? Robertsonem? – spytał jakiś głos, którego Lily nie potrafiła rozpoznać.
          - Ci Krukoni? Rozmawiałem z nimi ostatnio i naprawdę dziwię się, czemu nie trafili do Slytherinu.
          - To pogadaj z nimi jeszcze raz. Niedługo będzie kolejne spotkanie. Gdzie jest Snape?
          Rudowłosa drgnęła, słysząc nazwisko swojego byłego przyjaciela. Nadal czuła ten żal, który ściskał jej serce. Kochała go jak brata, a on tak po prostu nazwał ją szlamą. Obiecał, że ich przyjaźń będzie wieczna, a jednak złamał daną obietnicę i przyłączył się do… Przełknęła ślinę i zamrugała parokrotnie powiekami, aby powstrzymać napływające łzy. 
          - Zajmuje się Eliksirem Maskującym. Jakiś jego wynalazek… zresztą nie wiem – burknął jeden z nich.
          - Dobra, koniec. Pogadamy, jak Snape załatwi ten eliksir, a ty rozmówisz się z Krukonami.
          Usłyszała kroki, które z każdą kolejną sekundą cichły, aż w końcu Lily już naprawdę została sama. Zsunęła się po ścianie i podkuliła nogi, obejmując je ramionami. Choć klatka piersiowa podnosiła się i opadała równomiernie, serce nie przestawało bić z zawrotną prędkością, a krew dudniła w uszach. Zielone oczy zaszkliły się łzami, które po chwili zaczęły spływać po rumianych policzkach, aby na koniec zniknąć w materiale szaty.
          Pociągnęła nosem i otarła oczy, kiedy usłyszała głos profesora Slughorna, który teraz zapewne miał lekcje z piątoklasistami. Musi się pozbierać, życie trwa dalej. Przynajmniej na razie…


          Szybko przeprosiła jakąś młodszą dziewczynę, kiedy niechcący ją potrąciła, po czym wspięła się po schodach, które prowadziły do Wieży Gryffindoru. Automatycznie podała hasło Grubej Damie (Chorbotek), jednak nic się nie stało. Lily ściągnęła brwi, z zaskoczeniem przyglądając się portretowi. Kobieta, która od niepamiętnych czasów pilnowała wejścia do Pokoju Wspólnego Gryfonów, teraz flirtowała z Sir Frederickiem, przysłowiowym rycerzem w lśniącej zbroi. Rudowłosa, przegryzła wargę, powstrzymując śmiech, po czym znacząco odchrząknęła i jeszcze raz podała hasło. Tym razem odsłoniła się dziura, jednak Gruba Dama nawet na nią nie spojrzała. Evans przewróciła oczami i już w nieco lepszym humorze wkroczyła do pomieszczenia.
          Nie zdziwiła się, widząc panujący tu rozgardiasz. Omiotła wzrokiem kilka grupek, które siedząc w kącie, szeptały o czymś. Zapewne miało to związek z dementorami, którzy dzisiejszego ranka pojawili się nad Zakazanym Lasem. Sama zapomniała o tym po podsłuchaniu rozmowy Ślizgonów, jednak teraz znowu zaczęła się nad tym zastanawiać.
          Jej zielone oczy szybko zauważyły dwójkę Huncwotów, którzy siedząc przy oknie, zaciekle o czymś dyskutowali. Westchnęła, ruszając w ich stronę. W miarę, jak się zbliżała, udawało jej się wychwycić strzępki rozmów.
          - … Dumbledore coś ukrywa… - twierdził James, marszcząc czoło.
          - Wiem, a zważając na to, że… - Syriusz urwał w połowie zdania, widząc zbliżającą się dziewczynę. – Cześć, Lily! Gdzieś ty nam zniknęła na pół dnia?
          - Nie uwierzę, jeśli powiesz, że się o mnie martwiłeś – odparła, stając nad nimi. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, po czym przyjrzała się każdemu uważnie.
          - A jeśli zamiast mnie powie to Rogaś, uwierzysz? – spytał, puszczając jej oko.
          Burknęła coś niezrozumiałego pod nosem, a James doszedł do wniosku, że dziewczyna toczy właśnie wewnętrzną walkę, która ma rozstrzygnąć czy Black wyląduje w Mungu, czy na podłodze. Po chwili jednak, kiedy Lily nic nie zrobiła Łapie, wyraził swoje zdumienie w postaci nieartykułowanego dźwięku, co było zbliżone do odgłosu wydawanego przez jelenia.
          Syriusz parsknął, spoglądając z rozbawieniem na przyjaciela.
          - Wiesz, że takie odgłosy wydają jelenie w okresie godowym? – Black roześmiał się na widok rozdrażnionej miny przyjaciela.
          - Możecie ten temat rozwinąć i skończyć, kiedy mnie już tu nie będzie? Naprawdę nie chcę słuchać o tym, co łosie jeszcze robią podczas godów – mruknęła zdegustowana Lily.
          - Nie łosie! Jelenie! J-e-l-e-n-i-e – przeliterował jej Potter.
          - A co za różnica? – Evans machnęła lekceważąco ręką.
          - Du… - zaczął James, jednak rudowłosa uciszyła go, dłonią zatykając mu usta.
          - Zamknij się z łaski swojej – warknęła i szybko zabrała rękę, nie zwracając uwagi na zaskoczonego Jamesa. -  No więc, możecie mi wytłumaczyć, co wydarzyło się dzisiejszego ranka?
          - To długa i bardzo nudna historia. – Syriusz wzruszył ramionami.
          - Nie szkodzi, mam czas.
          Lily przeszyła wzrokiem Jamesa, czując, że więcej dowie się od niego niżeli od drugiego Huncwota, który w tej właśnie chwili szczerzył się do Rosie Capp.
          - Chcieliśmy zemścić się na Ślizgonach, więc Łapcia znalazł ciekawy przepis na Eliksir Klejący. A że były wakacje i nie chcieliśmy zawracać głowy Luniaczkowi, który i tak miał już dużo do roboty, sami zaczęliśmy go robić. Tyle że, chcieliśmy go trochę wzmocnić, więc…
          - Więc, dodaliśmy trochę więcej składników, jakieś zamieniliśmy lub usunęliśmy i takim sposobem wyszedł eliksir idealny! – Black klasnął w dłonie.
          - A antidotum? – spytała Lily, chcąc się utwierdzić w swoich podejrzeniach.
          - Antidotum? Widzisz, Lily, tu wystąpiła mała luka w naszym idealnym planie – oświadczył James, czochrając sobie włosy.

 ՑՖՔ

Za wszelkie błędy naprawdę przepraszam, ale rozdział wciąż jest sprawdzany.
Hm, i tak się zastanawiałam, czy on przypadkiem nie jest za długi? ;p
Jak pewno już zauważyliście, zmieniłam adres... a może raczej - założyłam nowe konto i bloga. Czemu? Bo jestem taka mądra, że zapomniałam nie tyle, co hasła, ale także sam e-mail... eh.
Poza tym, powstała nowa podstrona Historia Magii i chciałabym, abyście tam zajrzeli. To, co tam znajdziecie może i nie jest doskonałe, ale nie chciało mi się opisywać - przyznam się szczerze ;D.
Ah, no i uzupełniłam zakładkę Myśloodsiewnia. To znaczy, ona będzie cały czas uzupełniana, ale już pojawił się pierwszy tekst, do którego ja mam mieszane uczucia.

Pozdrawiam i do napisania!

 

27 komentarzy:

  1. Oj tam, rozdział wcale nie był za długi ;P.
    Mi się spodobał. bardzo byłam ciekawa, co tam było za oknem, bo w takim momencie urwałaś poprzedni rozdział, jednak dementorów bym się nie spodziewała, bo stary Dumbel nie wpuszczał ich na teren szkoły. Ciekawa jestem, dlaczego się tam pojawili, to wydaje się dość podejrzane i dziwne...
    Jestem też ciekawa, co Łapcia i reszta wykombinowali z tym eliksirem, bo znowu urwałaś w tak ciekawym momencie... Noo, ale dobrze, że podsycasz ciekawość ^^. Wgl dobrze ci wychodzi zarówno pisanie o Huncwotach, jak i o Lilce, i myślę, że nieźle oddajesz realia Hogwartu, przynajmniej na razie mam takie wrażenie. Podoba mi się twój styl, naprawdę fajnie mi się czytało i przechodziło przez poszczególne sytuacje ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to dobrze. Bo już się martwiłam, że 7 stron w Wordzie jak na jeden rozdział to za dużo ;p.
      No wiesz, odkąd Voldemort zaczął zdobywać zwolenników wiele rzeczy się komplikuje i robi dziwne...
      Hm, Eliksir Klejący receptury Huncwotów mówi sam za siebie ;D Wiesz, Ślizgonom naprawdę trudno będzie oderwać swoje tyłki od krzeseł xD. a co do antidotum, pielęgniarka na pewno coś wymyśli <-- i tu kłania się tok myślenia Huncwotów ;).

      Usuń
    2. Hahahaha, niezłe, niezłe ;PPP. Tak właśnie przypuszczałam, ale myślałam jeszcze, że mogli do podłogi się przykleić albo coś ;PP.
      7 stron to nie tak źle ;P. Też zwykle gdzieś na tyle piszę, z reguły 5-8 stron, kiedyś napisałam na prawie 9, ale to na M-S.
      Uwielbiam czytać o czasach Voldzia, bo jest mrocznie i wgl, poza tym lubię, jak się dużo dzieje w opowiadaniach i to niekoniecznie dobrego, bo tak jest ciekawiej ;P.

      Usuń
    3. Heh, znając Huncwotów - przyklejenie do podłogi albo spotka Ślizgonów, albo już spotkało ;D
      Taak, ja też lubię. Wtedy wiele rzeczy się komplikuje (jak to się stanie w moim opowiadaniu, ale cśśś ;p), a przez to jest bardziej intrygująco. Poza tym, to daje do myślenia ;).

      Usuń
  2. Za długi? Chyba ci się coś we łbie poprzestawiało ;D Mają być najdłuższe! xD
    Hehe... się uśmiałam ;) Huncwoci są niemożliwi.
    Sorka że taki krótki komentarz, ale na nic weny nie mam. Pseplasam.
    Rozdział strasznie mi się podobał xD
    Weny życzę ogromnej xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taa, wiele osób już mi mówiło, że we łbie mam poprzestawiane ;p
      Spoko, brak weny zdarza się wielu osobom, więc nie musisz przepraszać ;).

      Usuń
  3. Rozdział prze świetny! Długi ?! No dobra nie narzekam ale nikt nie był by urażony gdyby były dłuższe.. xd Naprawdę świetny, nie mam zastrzeżeń. Naj naj bardziej podoba mi się "- A antidotum? – spytała Lily, chcąc się utwierdzić w swoich podejrzeniach.
    - Antidotum? Widzisz, Lily, tu wystąpiła mała luka w naszym idealnym planie – oświadczył James [...] "

    To podobało mi się najbardziej! Naprawdę pokochałam Huncwotów dzięki Tobie. Nie miej mieszanych uczuć do tego tekstu w "Myśloodsiewni" jest zajebisty! Tak jak ten w "Dyrektorka" ale to ci już pisałam.
    Filmik jest wspaniały! Do tego jeszcze moja ulubiona piosenka Ron Pope - Drop In The Ocean. ♥
    Jesteś świetna. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
    Pozdrawiam ciepło i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, w takim razie już nic nie stoi na drodze tego, abym się jeszcze bardziej rozpisywała ;D.
      Wiesz, Huncwotów nie da się nie pokochać, a już odkochanie się jest dosłownie niemożliwe - doświadczyłam tego na własnej skórze :).
      Więc za piosenkę powinnaś podziękować mojej koleżance Nymerii, dzięki której Ron Pope pojawił się w tym filmiku ;D.

      Usuń
  4. Rozdział świetny. Dementorzy wprowadzili nieco mroku, wojna wisi w powietrzu i podoba mi się strasznie, że chłopaki są tak żywo nią zainteresowani. Scena w lochu też strasznie mi się spodobała, świetnie oddałaś uczucia Lily. Scena z Allsion to też perełka, lubię tę dziewczynę coraz bardziej. Black z kolei zdaje się być odrobinę... zazdrosny? Uwielbiam zazdrosnego Syriusza. ;) Ostatnia scena zaostrza apetyt na więcej, choć ja i tak mam ochotę na więcej Twojego opowiadania i bez cliff-hangerów. ;)
    Bardzo podobał mi się filmik! Świetny pomysł w ogóle, a i wykonanie cudowne. Gratuluję. :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co prawda jeszcze jest tak trochę dużo czasu zanim temat wojny się rozwinie, ale możesz być pewna, że Huncwoci będą się nią żywo interesowali - zresztą, nie tylko oni ;).
      Szczerze powiedziawszy z początku w ogóle nie sądziłam, że będzie ta scena z Allison, ale potem przez przypadek wpadłam na taki pomysł... poza tym zazdrosny Syriusz jest naprawdę uroczy i nie mogłam się powstrzymać ;).

      Także pozdrawiam ;).

      Usuń
  5. Ojojoj. Ale ja w Twoim opowiadaniu kocham Łapcie ♥ Noo... Huncwotom nieźle się dostało ;D. Filmik w "Myśloodsiewni" - cudowny. No i Ron Pope ♥ Notka wcale nie za długo. Szczerze - mogłaby być dłuższa, bo czuję lekki niedosyt. Dlatego czekam na kolejny rozdział!
    Xo, Xo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedz mi, kto by go nie kochał? Zwłaszcza, kiedy jest zazdrosny - o czym przekonasz się już w trzecim rozdziale... albo czwartym (jeszcze nie wiem) ;D. Ojć, wtedy będzie się działo xD.
      No tak, gdyby nie Ty - Rona Pope'a mogłoby nie być, więc podziękuj samej sobie ;p.
      Nie martw się, za chwilę pewno zabiorę się za trzeci rozdział ;).

      ;*

      Usuń
  6. Boże! Wszystko mi się pomyliło! Filmik z "Historii Magii" - cudowny. A notka z "Myśloodsiewni" - jeszcze lepsza ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Dementorzy? No no, tego się nie spodziewałam, ale muszę przyznać, że potrafisz zainteresować akcją, za co wielkie brawa. Podoba mi się Twój styl, czyta się lekko i przyjemnie, poza tym fajnie kreujesz swoich bohaterów. Uwielbiam Syriusza :)
    Jeśli kolejne rozdziały mają być równie dobre, to mogą być nawet dłuższe!
    Pozdrawiam serdecznie :)
    PS: Czy możesz mnie informować o nowościach? :)

    OdpowiedzUsuń
  8. „Była sama, a dookoła brakowało jakiejkolwiek żywej, czy też nie żywej duszy.” – nieżywej . Nie z przymiotnikami zawsze razem 
    „Nie zdziwiła się, widząc panując tu rozgardiasz.” - panujący
    „Lily przeszyła wzrokiem James, czując, że więcej dowie się od niego niżeli od drugiego Huncwota, który w tej właśnie chwili szczerzył się do Rosie Capp.” –Jamesa
    Do samego końca tego rozdziału zastanawiałam się, co takiego Ci Huncwoci zrobili xd Już myślałam, że Cię ochrzanię, a tu na samym końcu wyjaśniłaś ^^ No wiedziałam, że wymyślili coś niebanalnego, ale żeby jakąś substancję klejącą, bez ANTIDOTUM??? R ozwalili xd Tylko czemu Lupina nie poinformowali hahah xd Ach… urok Rogasia, Łapy i Glizdogona ;d
    Na czym w takim razie Ślizgoni siedzą, skoro nie mogą się położyć? Ciekawy pomysł ;d
    Współczuję bardzo Lily. No, ale niestety takie życie, że Severus został Śmierciożercą. Tyle przynajmniej, że jak już przyjdzie coś do czegoś, to się będzie starał uratowanie jej.
    Ale jeśli chodzi o Ślizgonów, to wcale mi nie szkoda ich ;d I Syriusz jako amant  Cud, haha ;d

    OdpowiedzUsuń
  9. Akcja powoli zaczyna się rozwijać. Cieszę się, że postawiłaś na przyjaźń między Lily, a Jamesem. Co dementorzy robią w Hogwarcie?
    Nawiąże jeszcze do prologu. Czy tą kobietą nie była przypadkiem matka Lily?
    Czekam na następny rozdział z niecierpliwością.
    Mam małą prośbę. Jeśli chcesz być informowana, to zostaw link do bloga w zakładce Informator.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postawiłam na ich przyjaźń, ponieważ już miałam dość tych ich kłótni, nieporozumień, które w dużej mierze pojawiały się w piątej klasie... Co oczywiście nie oznacza, że teraz nie bd się kłócić ;]
      Jeśli chodzi o dementorów, to no cóż - to już nieco cięższa sprawa wiążąca się z wieloma innymi rzeczami. Jednak to po części powinno być już niedługo wyjaśnione.
      Matka Lily? Hm, już się wiele osob tego domyśliło, więc chyba nic się nie stanie, jeśli powiem.... zwłaszcza, że ta kobieta miała rude włosy ;D. Tak, to matka Lily :).

      Pozdrawiam!

      Usuń
  10. No, nareszcie mogę nadrobić zaległości u ciebie ;)
    Bardzo ciekawy pomysł z tymi dementorami ;)
    A kombinacje Dumbledore`a widoczne są gołym okiem.
    Cos napięta atmosfera w tym rozdziale, kłótnie, szeptanie zwolenników Voldemorta, przygnebiona Lily...
    No, ale cóż - to są ciężkie czasy, po których nastąpią jeszcze gorsze.
    Na szczęście gadki Syriusza, jak zawsze, niezwykle rozładowuja atmosferę (powiedzmy ;)).
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No napięta, ale doszłam do wniosku, że, jeśli nie będę wplatała takich... niemiłych spraw, wtedy rozdział może się okazać tak z deka za mdły.. Ale właśnie dlatego cieszmy się, że jest taki ktoś, jak Łapcia ^^.
      Fakt, na razie to, co teraz jest, to dopiero sielanka ... ;]

      Pozdrawiam ;)

      Usuń
    2. Cóż i takie wątki trzeba wplatać, choć przykro jest czytać o kłótni ulubionych bohaterów, ale cóż - na tym się też kształtuje ich przyjaźń :)
      Bez Łapci nigdy by tak wesoło nie było, kocham jego podejście do życia ^^
      No, ale trzeba dać się bohaterom trochę tą sielanką nacieszyć.

      Usuń
  11. Wcale nie jest za krótki. Jest w sam raz! Bardzo mi się spodobał, zwłaszcza ostatnie stwierdzenie Jamesa. Mam kota na punkcie Syriusza i dlatego chciałam cię prosić, żeby było go jak najwięcej. Śledzenie ślizgonów przez Lily chyba nie było najlepszym pomysłem, nie jestem pewna czy o śmierciożerstwie rozmawiali by na szkolnym korytarzu. Samo wspomnienie Snape'a przez Lily nie spodobało mi się. Wiesz dlaczego? Bo takie wspomnienie pojawia się prawie na każdym blogu. Obiecywał przyjaźń, mówił, że pochodzenie nic nie znaczy, nazwał ją szlamą... Miałam małą nadzieję, że w tej kwestii będziesz bardziej oryginalna. No, ale czekam na dalszy ciąg.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw się, sama także bardzo lubię Syriusza, więc właściwie on też będzie pojawiał się równie często ;).
      Co do śledzenia.. to, hm. Lily zawsze wydawała się mi być taką bardziej ciekawską osóbką, dlatego postanowiłam wykorzystać ten fakt i opisać tą scenę. W sumie to były lochy, a jak wiadomo, w Hogwarcie jest wiele korytarz - niektóre nawet są już nie używane. A szczególnie w lochach. Poza tym, to są jeszcze młodzi Ślizgoni, właściwie szczeniaki, więc wiesz.. ;p.
      Taa, wiem. Sama nie lubię tej sprawy ze Snape'm, a zwłaszcza jego samego. Wiem także, że jego wspomnienie pojawia się na każdym blogu, jednak nie mogłam też bardzo odbiegać od oryginału, zwłaszcza, że i tak już w fabule nieźle namieszam ;p. No i będzie pewna sprawa, w której Snape odegra dość ważną rolę, ale poza tym, to Smarkerus nie będzie się często pojawiał, właściwie bardzo, ale to bardzo rzadko...

      Pozdrawiam!

      Usuń
  12. Rozdział bardzo mi się podoab.
    Podobnie jak Gryfoni zastanawiam się co do jasnej anielki Dementorzy robili w Hogwarcie.
    Nie dziwię się, że Lily zdołowała sprawa z Severusem oraz to co podsłuchałą w lochach. Swoją drogą ta ciekawość naprawdę mi do niej pasuje;)
    Bardzo mi się podobało w jaki sposób MArk zapraszał Allison na randkę, tudzież spacer.
    Ciekawe jak szybko znajdą antidotum na eliskir stworzony, dosłownie, przez Huncwotów;)
    Bardzo mi się sposobała zakładka Dyrektorka. W świetny sposób opowiedziałaś trochę o sobie;)
    Opis bohaterów też mi się podoba, ale o tym już chyba wspominałam.
    Jeśli chodzi o zakładkę Historia Magii to po pierwsze b.fajny pomysł z tym filmikiem, który swoją drogą mi się podoba.
    Pzodrawiam i czekam nanowy rozdział
    Asia-A&J

    PS
    Muszę znaleźć synonim do słowa podobać;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, z tymi dementorami to taka trochę rozwlekła sprawa, która łączy się z inną sprawą i osobą, ale podejrzewam, że większość z Was już się domyśla, o jaką osobę (a może raczej nie-osobę) mi chodzi ;D
      Haha, nie martw się. Ja mam takim sam problem ze słowem "podobać" ;D.

      Pozdrawiam! ;)

      Usuń
  13. Im dłuższy rozdział tym lepiej :) Fajnie piszesz, podoba mi się Twoje opowiadanie, jeśli możesz to powiadamiaj mnie na ginevrariddle.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Moja wina, moja wina! Sorry, że nie skomentowałam od razu, ale nie miałam za dużo czasu :( A co do tego czy rozdział za długi, to ja tam się cieszę i czekam na dalszy ciąg. Mam jeszcze pytanie co do nagłówka, czy ta dziewczyna w nim to Lily? A co do rozdziału to mam nadzieję, że Huncwoci się nie pokłócą. Bardzo ich lubię w przeciwieństwie do Lily, która działa mi na nerwy. Idę, znaczy klikam obejrzeć te nowe zakładki. Niech wena będzie z tobą.
    Joaska, nie Joaśka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, rozumiem Cię - w końcu są wakacje! A właściwie już koniec.. ;/
      Tak, na nagłówku jest Lily ;p.
      Och, proszę cię. Huncwoci i kłótnie? ;D W sumie, nawet gdyby się pokłócili, od razu pomiędzy nimi nastąpiłaby zgoda ;p. Poza tym, nie mam w planach kłótni naszych rozrabiaków ^^.
      A czemuż to Lily Cię wkurza? ;D Rozumiem, ze jest trochę, czasem za ostra dla Jamesa...a blo za ciekawska... xD

      Pozdrawiam!

      Usuń