Rozdział 3 - Huncwockie pomysły



        Lily uśmiechnęła się do Allison, która odwzajemniła gest i szybko opuściła dormitorium. Blondynka spieszyła się na randkę, która zaczynała się dokładnie za pięć minut. Rudowłosa chwyciła torbę z książkami i zeszła do Pokoju Wspólnego. Westchnęła, nie widząc nigdzie wolnego stolika, przy którym mogłaby napisać esej. Jak na złość cały Gryffindor zgromadził się w tym pomieszczeniu. 

          - Lily! – usłyszała znajomy głos. 
          Odwróciła się i ujrzała machającego do niej okularnika. Uśmiechnęła się, ruszając w jego stronę. Opadła obok niego na kanapę i odetchnęła. 
          - Myślałem, że odrabiasz lekcje w bibliotece – odezwał się, spoglądając na nią z zainteresowaniem.   
          - Allison poszła na randkę, a ja chcę widzieć kiedy wróci – wyjaśniła, wyjmując z torby czysty pergamin. 
          - Dziewczyny – mruknął pod nosem James, po czym z niechęcią powrócił do swojego eseju dla McGonnagal. – Czekaj, Allison poszła na randkę z tym Krukonem? – spytał nagle, dając szczególny nacisk na dwa ostatnie słowa. 
          Rudowłosa pokiwała twierdząco głową. Uważnie obserwowała zmiany zachodzące na jego twarzy: od przerażenia do rozbawienia. Ściągnęła brwi, zastanawiając się o co może mu chodzić. Nie zauważyła, żeby Potter darzył Marka nienawiścią – był raczej na niego obojętny. Czyżby coś się zmieniło? 
          - A ja się zastanawiałem, dlaczego Łapa chce pożyczyć ode mnie miotłę – odparł po chwili, drapiąc się po karku. – Nigdy nie widziałem, żeby latał. 
          - Więc może chce spróbować? – zasugerowała rudowłosa, jednak czuła narastający w niej niepokój. 
          - Wybiegł tuż za Al. 
          - Powiedz, że on nie jest taki głupi – poprosiła go, przegryzając dolną wargę. 
          Chłopka spuścił głowę, powstrzymując się od śmiechu. 
          - James, to nie jest śmieszne. – Przełknęła ślinę, wiedząc, jaka będzie reakcja jej przyjaciółki. 
          Rogacz gwałtownie podniósł na nią swój zaintrygowany wzrok. Poczuł rozsadzającą go radość. Uśmiechnął się szeroko na samą myśl o tym, jak cudownie w jej ustach brzmi jego imię. Niemal sobie wyobraził, jak dodaje do tego jeszcze dwa najpiękniejsze słowa na świecie. Przechylił lekko głowę, zapominając o lekcjach do odrobienia. Lily z lękiem wpatrywała się w okno, więc przez chwilę bez przeszkód mógł zbadać ją uważnym wzrokiem. Powstrzymał się od dotknięcia jej gęstych, rudych włosów.       
          Doskonale pamiętał, kiedy to przed świętami w piątej klasie kazał Syriuszowi zamknąć go w schowku na miotły, a następnie przyprowadzić tam Lily. To było naprawdę niesamowite przeżycie, po którym trafił do Skrzydła Szpitalnego ze złamanym nosem. Lecz mimo wszystko powtórzyłby to jeszcze raz. Czemu? 
  
          Czarnowłosy z wdzięcznością spojrzał na swojego najlepszego przyjaciela. Właściwie brata. Tak, to było najodpowiedniejsze określenie. Syriusz Black był jego bratem, za którego oddałby życie. Poczochrał sobie włosy, rozglądając się, czy nikogo nie ma w pobliżu. Jednak było to niepotrzebne, ponieważ Mapa Huncwotów wskazywała na to, że uczniowie już dawno są w swoich Pokojach Wspólnych. Chociaż zdarzali się i tacy, którzy wciąż ślęczeli w bibliotece. Takim kimś była Lily Evans. 
          James z uwielbieniem wpatrywał się w kropkę opatrzoną jej godnością, a kiedy zauważył, że zaczęła się ona przemieszczać w kierunku wyjścia, szybko podniósł głowę i przekazał pergamin Blackowi. 
          - Znasz plan, prawda? – spytał dla pewności Potter. 
          - Powtarzamy go codziennie od dwóch dni po tysiąc razy niczym jakąś mantrę. Wyrecytowałbym ci ją bez problemu o czwartej nad ranem, kiedy byś mnie obudził zaklęciem Aquamenti, razem ze słowami: zabiję cię – zapewnił go, szczerząc się. 
          - Dzięki, stary. – James odetchnął z ulgą, po czym sprawdził czy ma w kieszeni lusterko dwukierunkowe. – I proszę cię, nie przestrasz jej za bardzo. 
          - Postaram się. W razie gdybyś potrzebował natychmiastowego transportu do Munga, pamiętaj, że masz lusterko i w każdej chwili możesz wezwać pomoc. 
          - Mam nadzieję, że nie zajdzie taka potrzeba… - burknął Potter, lecz już z mniejszą pewnością. 
          Syriusz zaśmiał się tylko, po czym narzucił na siebie Pelerynę Niewidkę i z szerokim uśmiechem na twarzy podążył naprzeciw rudowłosej pani Prefekt. Kiedy James zorientował się, że jego kumpel już dawno zniknął, szybko wlazł do schowka na miotły i opadł na kubeł. Niestety nie zauważył, że ono wcale nie stoi na odwrót i utknął. Zaśmiał się nerwowo ze swojej głupoty, wiedząc, że za chwilę się wydostanie. Oparł się rękoma o ścianę i podjął próbę podniesienia się, jednak było to bezskuteczne. Szamotał się, skakał, a kiedy usłyszał przerażony głos Lily, ogarnęła go panika. I wtedy się udało. Kubełek upadł z donośnym hukiem na podłogę, a James w końcu odetchnął z ulgą. 
          Drzwi nagle się otworzyły i poczuł, jak ktoś na niego wpada. Ledwo złapał równowagę, kiedy znowu zapadła głęboka ciemność. Rudowłosa zaczęła walić w drzwi, kopać i krzyczeć, jednak nie dało to pożądanego skutku. Spowodowało tylko niepotrzebny ból dłoni i palców u stóp. 
          - Lily, spokojnie. Ja próbowałem wcześniej. Najwyraźniej ten kretyn użył jakiegoś zaklęcia – oznajmił jej spokojnie, dusząc w sobie śmiech. – Nie widziałaś kto to? – spytał po chwili. 
          - Nie, nie widziałam, Potter. A może to twój kolejny żart, co? – warknęła, podchodząc do niego. 
          - Przysięgam ci, że nie. – Podniósł ręce w geście pojednania. – Poza tym, nie lubię takich zamkniętych pomieszczeń – dodał ciszej, zmyślając na poczekaniu jakieś bzdury. 
          Jedyne, czego teraz się bał, to tego, że okaże się, że Lily znajdzie jakiś sposób na wydostanie się stąd, a potem rozgryzie jego plan. Nie, do tego nie może dopuścić! 
          - Powiedzmy, że ci wierzę – rzekła po chwili. – Dlaczego akurat my? 
          - Sam chciałbym wiedzieć, Liluś – westchnął. 
          - Nie mów do mnie Liluś, durniu! – syknęła, zaciskając pięści. 
          Uśmiechnął się lekko, opierając się o ścianę. Czuł jej bliskość, choć tak naprawdę mogła być dużo dalej. Odrzucała go, ale on się nie poddawał. Z początku kierowała nim chęć zaimponowania jej, zdobycia, lecz potem… potem coś się zmieniło. Nawet nie zauważył kiedy. Ona uważała go za rozpieszczonego, napuszonego bachora. Myślała, że go zna. Nawet nie wiedziała, jak bardzo się myli. 
          - Jak tylko dowiem się kto to zrobił… pewno trafię do Azkabanu za morderstwo – warknęła, odsuwając się od Jamesa na bezpieczną odległość. 
          - Aż tak bardzo odrzuca cię przebywanie w moim towarzystwie? – spytał z goryczą Potter. 
          - Tak, żebyś wiedział – odpowiedziała po chwili zawahania. 
          James odniósł wrażenie, że chciała powiedzieć coś zupełnie innego. Czyżby panna Evans tak bardzo przywiązała się do swojej dumy?      
          - Czemu? – spytał szeptem, podchodząc do niej. 
          Dziewczyna cofnęła się do tyłu, jednak natrafiła na drzwi. Z całej siły na nie naprała, jakby chciała je wywarzyć, ale to były tylko złudne marzenia. Wstrzymała oddech, jej serce zaczęło szybciej bić, kiedy chłopak oparł dłonie o drewno po obu stronach rudej czupryny. Nie miała szans na ucieczkę. 
          - Odsuń się – warknęła. 
          - Odpowiedz na moje pytanie, Lily. Czemu? Czemu tak bardzo mnie nienawidzisz? – powtórzył pytanie, opierając swoje czoło o jej. Czuł jej oddech na swojej twarzy. Lekki niczym wiosenny wietrzyk. 
          - Odsuń się – powtórzyła szeptem. Chciała odwrócić głowę, jednak James szybko złapał ją pod brodą. – Potter – dodała. 
          - Evans – odparł, uśmiechając się.
          Gryfonka przegryzła dolną wargę. Czuł, że jeśli zaraz nie złoży pocałunku na tych kuszących ustach – zwariuje. Spoglądał prosto w jej zielone oczy. Co z tego, że było ciemno. On doskonale je widział. Jeszcze bardziej przybliżył swoją twarz do jej. Przełknął ślinę, wiedząc, że to prawdopodobnie jedyny taki moment. 
          Delikatnie musnął jej wargi. Z początku nie odwzajemniała pocałunku, ale potem przełamała się. Czuł niesamowite gorąco rozlewające się po całym jego ciele. Serce dokuczliwie kołatało się w jego piersi. Ich pocałunek pogłębił się i kiedy już myślał, że teraz będzie już tylko lepiej – brutalna rzeczywistość sprowadziła go na ziemię. 
  
          Od tamtej chwili mógł z ręką na sercu przysiąc, że nawet Syriusz nie ma takiego dobrego prawego sierpowego. 
          Odłożył pióro i ścisnął dłoń jego rudowłosej wybranki. Dziewczyna drgnęła zaskoczona, po czym przeniosła na niego swój wzrok. Przez ułamek sekundy bał się, że znowu dostanie, ale jej spojrzenie było łagodne. Nie zauważył także innych oznak wściekłości. Czuł, że musiała nastąpić jakaś rewolucja, ale zamiast dłużej się nad tym zastanawiać… po prostu się cieszył. 
          - Spójrz na to z drugiej strony: wszyscy będą mieli świetne wspomnienia – odparł, uśmiechając się szeroko. – Słyszałaś kiedyś powiedzenie „kto się czubi, ten się lubi”? – spytał z błyskiem w oku. 
          Dziewczyna miała nieodparte wrażenie, że Rogaczowi wcale nie chodziło o Syriusza i Allison, jednak nie zagłębiała się już w to. Dla własnego dobra. Było dobrze tak, jak jest. Oni byli przyjaciółmi, nikt się już nie kłócił… no prawie nikt. A przede wszystkim ona już nie musiała martwić się tym, co Potter znowu wymyśli, aby się z nią umówić. 
          Ale czy na pewno chciała, aby tak było? 
          Potrząsnęła głową, po czym zaczęła kontynuować wyjmowanie książek, które będą jej potrzebne do napisania eseju dla Slughorna. Westchnęła. Jeszcze w pełni nie zaczął się rok szkolny, a nauczyciele już zaczęli ich męczyć. Zawsze była pilną uczennicą, solidnie odrabiała lekcje i systematycznie się uczyła, ale czasem miała tego dość. Zazdrościła Jamesowi tej pogody ducha, spontaniczności. Wciąż nie mogła nadziwić się skąd on bierze tyle energii. Zerknęła na niego kątem oka. Z zaciętą miną męczył się z napisaniem pracy na Transmutację. Raz po raz marszczył czoło bądź przeczesywał włosy. 
          Jej serce załomotało w dziwnym, aczkolwiek przyjemnym uniesieniu. To było coś tak osobliwego, aż zadrżała. Wolała nie wiedzieć co było tego przyczyną. Sądziła, że to było najlepsze podejście do całej sprawy i aby już więcej nie zaprzątać sobie tym głowy, zabrała się za ostatni esej, jaki musi napisać tego dnia. 
  
          Zacisnęła mocniej pięści, powstrzymując się od płaczu. Tusz rozmazał się pod oczami i częściowo na policzkach, a wcześniej idealnie ułożone włosy, teraz były mokre i pozwijane w strąki. Patrzyła prosto przed siebie, nie chcąc się nawet dowiedzieć, co z jej nową spódnicą i ulubioną bluzką Lily. Kichnęła, przeklinając w myślach na cały świat, a zwłaszcza jedną osobę. Chciała, aby to okazało się jej kolejnym koszmarem. 
          - Blake! – Męski głos wołał za nią. 
          - Odpieprz się! – wrzasnęła histerycznie, nawet się nie zatrzymując, czy też oglądając za siebie. 
          Tak wiele emocji w niej buzowało. Czuła się jak jeden wielki wulkan, który w każdej chwili może wybuchnąć. I nie wątpiła, że tak się stanie. To była po prostu kwestia czasu, kiedy ten nędzny przedstawiciel płci męskiej wyląduje w Mungu. Właściwie po co mu jakiś przystanek? Nic się nie stanie, jeśli od razu sprawi, że on będzie wąchał kwiatki od spodu. 
          Gorąco rozlało się po całym jej ciele, poczuła mrowienie wszystkich kończyn. Jeszcze chwila, jedna krótka sekunda, a jej wściekłość sięgnie zenitu. 
          Przeszła przez dziurę w portrecie i wtedy poczuła jak silna, męska dłoń zaciska się dookoła jej nadgarstka. Przymknęła na chwilę powieki, a kiedy je otworzyła – wiedziała. Prawdopodobnie zostanie skazana za morderstwo przy świadkach. 
          - Zostaw mnie, skretyniały dewiancie! – wykrzyknęła to, co przyszło jej na myśl pierwsze, po czym zaczęła się szarpać. 
          Syriusz dostrzegł furię w jej oczach, jednak nie przejął się tym. Kilka minut temu dotarło do niego, że źle postąpił. Zdecydowanie przesadził tym razem, ale nie mógł już tego odkręcić. Teraz pozostało mu już tylko przeproszenie jej. Jednak widząc to, w jakim stanie była Allison, wiedział, że nie będzie to łatwe. 
          Odgarnął mokrą grzywkę z czoła i puścił dziewczynę. 
          - Allison, ja przepraszam – powiedział, patrząc się prosto w jej tęczówki. Nie zwracał uwagi na to, że w Pokoju Wspólnym zapadła grobowa cisza i wszyscy z napięciem obserwowali całe zajście. 
          - Co? – spytała, przez chwilę zupełnie zbita z tropu. Jednakże nie trwało to długo. Po kilku sekundach roześmiała się drwiąco. – Ty mnie przepraszasz i myślisz, że te puste słowo wszystko pozamiata? Jesteś żałosny, Black. 
          - Wiem, że to wszystkiego nie załatwi, ale… - podjął kolejną próbę. 
          - Przynajmniej tyle wiesz! – warknęła, ze złością wymachując rękami. – Jesteś szowinistycznym, niezrównoważonym psychicznie dupkiem! Równie żenujący jak kochana rodzinka. Pewno są z ciebie dumni, co? 
          - Zamknij się – warknął, czując, jak zalewa go krew. 
          - Czyżbyś ich bronił? W sumie nic dziwnego. Wiesz czemu? – zrobiła krótką pauzę. – Bo jesteś taki sam jak oni! – wskazała palcem w jego klatkę piersiową. 
          - Stul pysk! – wrzasnął wściekle, chwytając ją mocno za przegub.
          Jej oczy zaszkliły się łzami, a z ust wydobył się cichy i przeciągły syk. 
          - Nic nie wiesz – syknął, odpychając ją delikatnie. – Najpierw radziłbym ci spojrzeć w lustro zanim zaczniesz kogokolwiek osądzać. 
          Prychnęła, odwracając się na pięcie. Szybko pokonała schody i zniknęła za drzwiami. 
          - Czego się gapicie? – warknął do Gryfonów, którzy od razu zmieszali się i powrócili do wcześniej przerwanych zajęć. 
          - Łapo – zaczął James, kiedy go mijał, lecz Syriusz nie zwrócił nawet na niego uwagi. 
  
  
          - Co się stało? – spytała Lily, przytulając do siebie płaczącą blondynkę. 
           Pogłaskała ją po głowie, kiedy nie odezwała się. Musiała dać jej jeszcze kilka chwil na wypłakanie się, a potem uspokojenie. Delikatnie i prawie że nieznacznie huśtała się z nią do przodu i do tyłu. Wyglądało to tak, jakby chciała uspokoić rozhisteryzowane dziecko. Zupełnie nie przejmowała się coraz bardziej mokrą koszulką. 
          Subtelnym ruchem różdżki przywołała do siebie paczkę chusteczek. Wyjęła jedną i wręczył ją przyjaciółce, która przyjęła ją z nadmiernym entuzjazmem. Po tym geście Lily stwierdziła, że Blake musi być naprawdę zdruzgotana. 
          - Co ci zrobił ten zakuty łeb? 
          - Proszę cię. Zakuty łeb? To zdecydowanie za łagodne określenie! – żachnęła się Allison, ściskając w dłoni chusteczkę. – Było tak miło z Markiem. Wiesz, jakie on zna świetne historie? Naprawdę nie rozumiem, dlaczego Isabelle Lorens zerwała z nim kilka tygodni temu. Kiedy jesteś z nim, świat nagle wydaje się piękniejszy, pełen kolorów – zaśmiała się nerwowo. – Chociaż… przez chwilę wydawało mi się, że czegoś mu brakuje. Zresztą… nie ważne. Black i tak wszystko spieprzył! 
          Lily westchnęła, notując sobie w głowie późniejszą rozmowę z Syriuszem. Coś czuła, że dawno szczerze nie rozmawiali. Chociaż… zastanowiła się przez chwilę, patrząc na sufit. Oni nigdy tak naprawdę nie rozmawiali w cztery oczy. Zawsze ktoś im towarzyszył. 
          - Co zrobiłeś?! 
          Dziewczyny podskoczyły przestraszone, słysząc podniesiony głos Remusa. Po raz pierwszy słyszały, żeby on się tak wydzierał, więc to, co zrobił Black musiało naprawdę wyprowadzić go z równowagi.

ՑՖՔ

Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem ;). Ah, no i dziękuję także Apocalypsis  za poprawienie błędów w tymże trzecim rozdziale.  
A więc, już kolejny rozdział oddany w Wasze ręce. Mam nadzieję, że nie zawiodłam Was jego treścią :). 
No i chyba tym zakończę swój krótki i marny wywód, bo nic więcej nie mam do powiedzenia.
Tak więc, pozdrawiam i do napisania! 



18 komentarzy:

  1. " - Powtarzamy go codziennie od dwóch dni po tysiąc raz niczym jakąś mantrę." - razy
    "Zazdrościła Jamesowi tej pogodny ducha, spontaniczności. " - pogody

    No pięknie. James i Lily zaraz zaczną ze sobą chodzić. Albo przynajmniej otwarcie przyznawać się przyjaciołom, że coś jednak do siebie czują. Ale ten pomysł Jamesa i Syriusza mnie rozwalił. W schowku na miotły xd No lepszego miejsca chyba nie mogłaś znaleźć! Jak romantycznie... Przynajmniej Potter jest zakochany w miotłach, więc mu to nie przeszkadzało! ;d
    Ale Syriusz chyba przegiął. Cokolwiek zrobił, na pewno nie było to nic miłego. Jeżeli jest tak bardzo zazdrozsny o Allison, to powinien jej to powiedzieć, a nie igrać tak sobie z nią. Z drugiej strony Blake nie powinna porównywać go do reszty jego rodziny. Na jego miejscu chyba nie ograniczyłabym się jedynie do słów. No przepraszam, ale Syriusza i Walburgę dużo dzieli! Albo Bellatrix, ha! To już w ogóle inne bajki. ( nie mówię o Regulusie, bo jak wiemy, on jednak nie był taki zły ;P )

    Podobało mi się! I wkurzyłam się, bo przerwałaś w takim momencie! No kurcze, no!! Ciekawe cóż on jej zrobił ;d

    P.S: Nie musisz mnie powiadamiać o nn, bo Cię obserwuję ;d Oj, tak... nie wymigasz mi się już! ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, kurcze, dzięki za poprawienie błędów. Że też ja ich nie zauważyłam xD.
      Jeśli się martwisz o chodzenie Lily i Jamesa - to niepotrzebnie ;p. Jeszcze minie trochę czasu zanim oni... no wiesz ;D. Poza tym, nigdy nic nie wiadomo... ;]
      Przecież wiesz, że James i Syriusz zawsze mają takie... pomysły ;D. Poza tym, w schowku na miotły jest ciasno i Lily właściwie nie miała dokąd uciec ;p
      Ale wszyscy wiemy, jaki jest Syriusz. Prędzej się dwa razy zabije niż przyzna, że jest zakochany. Poza tym, czasem trzeba wprowadzać jakieś kłótnie - mniejsze, czy większe... a że wypadło na Syriusza i Allison to już zrządzenie losu i ich własne charaktery ;D
      A z kolei Blake była nieźle wkurzona, bo Łapcia przerwał jej randkę... zresztą, w kolejnym rozdziale będzie, co on jej zrobić xD.
      Wiem, ze mnie obserwujesz, ale dowiedziałam się o tym już po fakcie ;p.

      Usuń
  2. Rozdział świetny! Pomysł Jamesa i Syriusza po prostu mnie rozwalił ;D. No, pan Łapcia ma ostro przechlapane u Allison, coś mi się widzi, że nie wybaczy mu tak łatwo. Ale z drugiej strony te ich kłótnie są takie fajne, że aż chce mi się czytać. Jednak dziewczyna przesadziła mówiąc o rodzinie Blacka. No, ale cóż. Czekam na nowość!
    Xo, xo :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo podobał mi się ten rozdział, a w szczególności nazwanie Syriusza przez Allison "skretyniałym dewiantem". W ogóle cała ich kłótnia była niezła, choć Allison chyba troszkę przegięła, porównując Syriusza do jego rodziny, a przecież to jest dla niego drażliwy temat.
    Fajnie, że James i Lilka już zaczynają się lubić, choć ten fragment wspomnień opowiadający o scenie w komórce na miotły był bardzo zabawny i momentami miałam zaciesz na buźce, jak o tym czytałam, serio ^^. Uwielbiam zabawne scenki, choć odczuwałam troszkę niedosyt tych mroczniejszych. Mam jednak nadzieję, że będą mieć w tym opowiadaniu miejsce też jakieś mroczne wydarzenia? *zaciera rączki*.
    Ale ogólnie bardzo fajnie wyszło, lekko, stosujesz dużo ciekawych wyrażeń i dobrze wychodzą ci dialogi, a także oddawanie charakterów postaci kanonicznych.
    No i jestem ciekawa, co takiego Syriusz przeskrobał na końcu ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, to się cieszę ;D Bo z dobre 10 minut się zastanawiałam, jaką ona może zastosować obelgę. A teraz przez to sama mówię na wszystkich "dewianci" zamiast "debile i idioci" ;D
      Ja sama jestem bardzo zdziwiona, bo i mi się ten fragment wspomnienia podobał ^^.
      Oh, nie martw się. Jeszcze trochę i zaczną się też te bardziej mroczniejsze sceny... Po prostu na razie, chcę, żeby nasi bohaterowie się jeszcze trochę pobawili... xD
      Uff, to dobrze. Bo szczerze, to już się zaczynałam bać, że w którąś stronę przesadzę z tymi bohaterami, a akurat, jesli chodzi o ich charaktery nie chcę bardzo wychodzić poza kanon ;).
      O tym, co zrobił Syriusz dowiesz się już w czwartym rozdziale ;p.

      Usuń
    2. Mi się też to słowo zaczyna podobać ^^. A wspomnienie fajnie wyszło ;). Wgl lubię humorystyczne sceny, podobnie jak mroczne, nie lubię tylko takich typowo romansowych, gdzie postacie wyznają sobie miłość itp., bo po czymś takim mam ochotę rzygnąć tęczą ^^.
      A bohaterowie ci fajnie wychodzą ;). Ja mam trudności pisać dialogi np. kanonicznych nauczycieli albo coś, bo mi wychodzą mało potterowsko. A o kanonicznych uczniach nie pisałam nigdy. Tobie jednak to nieźle wyszło, serio ^^.

      Usuń
  4. W końcu nowy rozdział! Nie mogłam się doczekać. :D
    Co takiego zrobił Black, że nawet Remus tak gwałtownie zareagował? Mam nadzieję, że wyjaśnisz to w następnej części. ;)
    Najbardziej rozbawił mnie moment, w którym wspomniałaś o zamknięciu Lili i Jamesa w jednym pomieszczeniu.
    Brawo ruda za sierpowego! Ah... nienawidzę naprzykrzających się chłopaków.
    Rozdział bardzo dobry.
    Pozdrawiam i życzę weny! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że w następnej części to się wyjaśni ^^.
      Haha, nawet sama chciałabym mieć takiego sierpowego jak nasza Lilyanne ;D

      Usuń
  5. Śmiałam się jak przeczytałam wspomnienie Jamesa w komórce na miotły :)Coś mi się zdaje że Syriusz będzie miał przechlapane od Alisson i co on takiego zrobił że nawet Remus musiał się wydzierać na niego :) ? Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. :) Nie pamiętam czy Ci to ostatnio pisałam, ale również jestes u mnie w linkach ;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniały! Hm, Lily i James razem w schowku na miotły... Było gorąco :) Widać ,że Evans się powoli zakochuje w Potterze. Postęp. Jest mi szkoda Alisson. Jestem ciekawa co zrobił Black. Widać ,że to coś poważnego bo przecież Remus Lupin ,spokojny prefekt nie wydziera się ot tak. Mam nadzieje ,że tym razem nie będziemy musieli tak długo czekać jak na ten rozdział.
    Cudowny rozdział :)
    Czekam z niecierpliwością i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Podobał mi się ten rozdział! Napisany lekko, czytało się przyjemnie i do tego był taki... pozytywny. Niejednokrotnie miałam na twarzy uśmiech, kiedy go czytałam. Trzeba przyznać, że świetnie wychodzą Ci dialogi, tak naturalnie, a i charaktery postaci są zachowane kanoniczne, za co wielkie brawo!
    Nooo, ale jak można urwać w takim momencie? Cóż to wykombinował ten masz drogi Syriusz? :D
    Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiesz, żeby przerywać w takim momencie! Autorki/autorzy uwielbiają trzymać w niepewności, ciekawe czy James też się wkurzy na Łapę? Na początku myślałam, że to on wrzasnął co zrobiłeś. A kiedy przeczytałam jak Rogacz i Lily byli zamknięci w schowku po prostu padłam i nie wstałam, szkoda mi Jamesa. Tak się stara, a Ruda nic. Chociaż widać, że zaczyna coś do niego czuć. Niech wena będzie z tobą ;) (Naoglądałam się Gwiezdnych Wojen).

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurczę, ale jestem napięta. W takim momencie! Zabiję! Zobaczysz, przez ciebie wyląduję w Azkabanie i ty już nic nie napiszesz, a ja nic nie przeczytam :D Oczywiście super notka, bardziej mi się podobała ta część o Allison i Syriuszu niż ta o Lily i Jamesie, chociaż wspomnienie ze schowka było super. tak trzymaj!

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział naprawdę świetny;)
    Ale, żeby przerywać w takim moemencie? Dobra, nie czepiam się, sama tak robię;) Mam tylko nadzieję, że nie będziesz nas długo trzymać w niepewności.
    Fragment ze schowkiem był boski;)
    W ogóle cała scena z Lily i Jamesem mi się podobała. Była tak przyjemna i lekka.
    Ta z Allison i Syriuszem była bardziej emocjonujące i tak samo ciekawa. Podobał mi się stwierdzenie o przystanku, tudzież jego braku w Mungu;)
    Zastanawia mnie, co dokładnie zrobił Syriusz...
    Czekam na nowy rozdział i pozdraiwm
    Asia - A&J

    OdpowiedzUsuń
  11. Twój blog został oceniony na Wszechstronnych. Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Kocham ten rozdział ;) zwłaszcza za ten fragment o komórce na miotly, nie wiem czemu. Chociaż nie, ja wiem - po prostu kocham sceny z pocałunkami :) Zwłaszcza między Rudą, a Jamesem ^^
    I jestem ciekawa co też Łapa zrobił, skoro Remus tak się wydarł .
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. o______O
    Tego właśnie mi brakowało! Dziewczyno, kocham Twoje opowiadanie. xDDD Przeczytałam wszystkie rozdziały i nie mogę wyjść z podziwu. Przedstawiłaś Huncwotów bardzo realistycznie, są huncwotowi do bólu. W ogóle, wszystkie postacie zyskały moją sympatię z wyjątekiem... Remusa. Za poważny trochę jest. Oczywiście wiem, że to on musi być najpoważniejszy itede, ale zdaje się taki markotny i wszystko mu przeszkadza - mając za przyjaciół takich osobników powinien się już chyba przyzwyczaić. :D
    Rozdział baaardzo mi się podobał. Jestem niezmiernie ciekawa, co też takiego zrobił Black. Allison trochę przesadziła porównując go do reszty rodziny, no ale nic, powiedzmy, że ją rozumiem - pewnie była bardzo wkurzona i nie panowała nad słowami, chcąc mu za wszelką cenę dogryźć. Aach, ciekawość mnie zżera.
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Powiadomisz mnie?
    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, cieszę się, że moje postacie Ci się podobają. A co do Remusa... nie martw się. Ostatnio trochę go zaniedbałam, jednak teraz zaczęłam już nad nim pracować i możesz być pewna, że będzie... bardziej huncwocki ^^.
      Oczywiście, że Cię powiadomię ;).

      Usuń